Brytyjscy konserwatyści chcą zrewolucjonizować system edukacji. Zgodnie z ich planem na Wyspach ma powstać 5 tys. prywatnych szkół finansowanych z budżetu państwa.
W tym tygodniu lider opozycyjnej Partii Konserwatywnej David Cameron ujawni szczegóły proponowanej reformy oświaty. Zakłada ona zastąpienie słabych państwowych podstawówek i ogólniaków nowymi, wolnymi szkołami prowadzonymi przez rodziców, organizacje charytatywne i firmy prywatne. Placówki te będą mogły swobodnie kształtować własny program nauczania. Ich uczniowie nie będą musieli zdawać państwowej matury. Zamiast tego przystąpią do egzaminów międzynarodowych.
- Chcemy wstrząsnąć niewydolnym szkolnictwem. Ta misja stanie się głównym punktem naszej kampanii w najbliższych wyborach - mówi jeden z członków Partii Konserwatywnej.
Pomysł jest wzorowany na modelu wprowadzonym w Szwecji, gdzie w ciągu 15 lat powstało 900 niezależnych szkół. Szwedzcy rodzice mogą wybierać placówki, do których poślą swoje dzieci. W trakcie naboru obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Prywatne szkoły otrzymują od państwa dofinansowanie w stałej kwocie przypadającej na każdego ucznia.
Govea szwedzkie szkoły prywatne przyczyniły się do podniesienia standardu wszystkich placówek. - Doświadczenia Szwedów pokazują, że ci sami uczniowie, którzy kiedyś chodzili do prywatnych szkół, teraz uczą się w szkołach państwowych. Spodziewam się, że podobny scenariusz rozegra się i u nas, czego bardzo bym sobie życzył - dodaje polityk.
Plan przewiduje powołanie niezależnej agencji, która będzie dbała o to, aby licencje na prowadzenie szkoły nie trafiały w niepowołane ręce. Konserwatywni politycy spodziewają się, że słabe państwowe szkoły będą musiały podnieść poziom albo będą zamykane.
Wszystko wskazuje na to, że planom torysów sprzeciwią się nauczycielskie związki zawodowe. Dla nich reforma oświaty oznaczać będzie bowiem utratę możliwości negocjowania państwowych płac.
- Chcemy wstrząsnąć niewydolnym szkolnictwem. Ta misja stanie się głównym punktem naszej kampanii w najbliższych wyborach - mówi jeden z członków Partii Konserwatywnej.
Pomysł jest wzorowany na modelu wprowadzonym w Szwecji, gdzie w ciągu 15 lat powstało 900 niezależnych szkół. Szwedzcy rodzice mogą wybierać placówki, do których poślą swoje dzieci. W trakcie naboru obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy. Prywatne szkoły otrzymują od państwa dofinansowanie w stałej kwocie przypadającej na każdego ucznia.
Govea szwedzkie szkoły prywatne przyczyniły się do podniesienia standardu wszystkich placówek. - Doświadczenia Szwedów pokazują, że ci sami uczniowie, którzy kiedyś chodzili do prywatnych szkół, teraz uczą się w szkołach państwowych. Spodziewam się, że podobny scenariusz rozegra się i u nas, czego bardzo bym sobie życzył - dodaje polityk.
Plan przewiduje powołanie niezależnej agencji, która będzie dbała o to, aby licencje na prowadzenie szkoły nie trafiały w niepowołane ręce. Konserwatywni politycy spodziewają się, że słabe państwowe szkoły będą musiały podnieść poziom albo będą zamykane.
Wszystko wskazuje na to, że planom torysów sprzeciwią się nauczycielskie związki zawodowe. Dla nich reforma oświaty oznaczać będzie bowiem utratę możliwości negocjowania państwowych płac.
Źródło: Dziennik „Polska”, 30.09.2008 r.