Rozwiane nadzieje
Sama konstrukcja podstawy programowej wychowania do życia w rodzinie, której projekt przygotował resort edukacji, daje pewne nadzieje, że przy odpowiednim potraktowaniu nie będzie powtórzeniem kościelnych nauk przedmałżeńskich. Wytyczne są na tyle ogólne, że dobry i obiektywny nauczyciel mógłby prawdopodobnie przekazać uczniom wiedzę, która ułatwiłaby im dokonywanie świadomych wyborów dotyczących ich życia seksualnego. W ten sposób bronić można nawet bardzo krytykowanych punktów podstawy, takich jak: nauka o naturalnych metodach antykoncepcji czy też naprotechnologii, która wywołuje burzliwe dyskusje w środowisku lekarskim,.
Obiektywnie patrząc, nie wydaje się, by wiedza na ten temat komukolwiek zaszkodziła, bądź co bądź wśród uczniów są też osoby głęboko wierzące, które być może z owych metod będą chciały skorzystać - powinny wiedzieć zatem na co dokładnie się decydują. Pytanie, czy odpowiedzi na nurtujące ich pytania otrzymają także inni, którzy takich poglądów nie podzielają. Patrząc na samą podstawę przy odpowiedniej dozie optymizmu i wiary w nauczycieli, można - nomen omen - wierzyć, że istnieje taka szansa.
Nowa podstawa programowa wychowania do życia w rodzinie z kontrowersyjnymi zapisami>>
Religia bis
Nawet najgrubsze różowe okulary pękają jednak, gdy dojdzie się do komentarza do podstawy programowej.
utorzy podstawy programowej wielokrotnie podkreślają, że przedmiotu nie można prowadzić w oderwaniu od przekonań religijnych.
"Program zajęć powinien obejmować wiedzę dotyczącą biologii, psychiki, zachowań społecznych i religii, jako czterech rzeczywistości tworzących byt
człowieka. Ich wzajemna integracja zapewnia harmonijną ludzką egzystencję i pozwala na unikniecie wielu zachowań świadczących o nieprzystosowaniu społecznym i psychicznym” - podkreśla profesor Krystyna Ostrowska, którą twórcy wskazują jako osobę kluczową przy tworzeniu koncepcji samego przedmiotu.
Dodatkowo, jakby ww. fragment nie wystarczył MEN - reprezentant bezstronnej w sprawach światopoglądowych i religijnych władzy - od razu powołuje się na papieża Jana Pawła II. Fakt, że chodzi o odwołanie do wartości, które papież uważał za najważniejsze, więc o wartości uniwersalne i chronione w demokratycznym państwie prawa.
Religia pojawia się również kilkukrotnie wśród "zasad, których stosowanie może i powinno wspierać wysiłek edukacyjny".
"Rodzina wprowadza dzieci w rzeczywistość duchową, religijną, moralną, a zatem Wychowanie do życia w rodzinie nie może abstrahować od tożsamości religijnej uczniów, od ich rozwoju religijnego" - głosi zasada czwarta.
Nasuwa to pytanie, czy punkt ten dotyczy także osób, które nie wyznają żadnej religii albo wyznają religię inną niż katolicka. Nie można bowiem zapominać, jak różne poglądy na rodzinę reprezentują przedstawiciele poszczególnych wyznań - część dopuszcza np. wielożeństwo, inne związki wyznaniowe nie mają natomiast problemu z akceptacją małżeństw osób tej samej płci.
Jest to oczywiście zapewne pytanie retoryczne i przypisywanie MEN zbyt dużego poziomu refleksji, bowiem - mimo że wśród wartości, które wymieniał przywoływany w podstawie papież, jest swoboda wyznawania religii, to trudno uwierzyć, że chodzi religię inną niż ta "mainstreamowa".
Nauczyciel też wierzący
Precyzyjna interprecja ww. zasady jest bardzo istotna w kontekście roli nauczyciela WDŻ.
W uzasadnieniu znalazł się bowiem zapis:
"Nauczyciel prowadzący wychowanie do życia w rodzinie powinien być autentyczny,
to znaczy pozostawać w zgodzie z samym sobą. Nie może uczyć i przekazywać wiedzy
o wartościach oraz normach, których sam nie podziela i nie urzeczywistnia. Na ten postulat zwraca się obecnie coraz większą uwagę, argumentując, że nie można wychować
człowieka wolnego, odpowiedzialnego, empatycznego, solidarnego z innymi, sprawiedliwego bez osobistego prezentowania takich postaw i zachowań przez nauczycieli oraz
wychowawców" - piszą twórcy programu w ww. zasadach.
I oczywiście znowu - można zastosować interpretację łagodną i bronić programu, podkreślając, że większość wartości, o których wspomina podstawa ma charakter uniwersalny. Ale z drugiej strony, podkreśla on wyraźnie, że nie można nauczać objętej nim materii w oderwaniu od religii, a to znacznie ogranicza możliwość obiektywnego podejścia do sprawy.
Co więcej autorzy podstawy podkreślają, że chcą, by szkoła dążyła ku funkcji wychowawczej, niż ku przekazywaniu suchej wiedzy.
Reasumując te rozważania, wydaje się, że WDŻ będzie wspaniałą szansą na uzupełnienie godzin - dla każdego katechety.
Podstawa programowa>>