"Żyjemy w wolnym demokratycznym kraju, ale nie wolnym od patologii, szczególnie patologii społecznych" - mówił Duda do zebranych przed bramą główną stoczni szczecińskiej, gdzie mieści się tablica poświęcona Ofiarom Grudnia'70, przedstawicieli władz lokalnych, związkowców, przedstawicieli szczecińskich zakładów pracy.
Do patologii zaliczył m.in. bezrobocie, wykluczenie wśród osób pracujących, które - mimo że mają pracę - muszą korzystać z opieki społecznej.
"Będziemy wszystko robić, aby sprawy pracowników w Polsce, bezrobotnych, biednych i wykluczonych stały się podstawową sprawą do rozwiązania (przez - PAP) rządzących i mamy prawo o tym głośno mówić" - zaznaczył.
Duda podkreślał, że w rocznicę Sierpnia ludzie zbierają się w miejscach upamiętniających te wydarzenia, by oddać hołd bohaterom tamtych dni, "nie z powodu poprawności politycznej, ale z potrzeby serca".
"Polska demokracja nie może się kończyć, gdy wrzucamy kartkę do urny wyborczej, a później jest czteroletni dyktat partii lub koalicji rządzących. Mamy prawo do wyrażania swoich opinii, mamy prawo, tak jak związek zawodowy i 2 mln obywateli, wyrażania opinii na temat czasu naszej pracy" - dodał.
"Rządzący powiedzieli nam jedno: wasze miejsce jest na ulicy; my jesteśmy wybrani, my jesteśmy władzą i my wiemy, co dla was jest lepsze. Nie mogą zapominać o jednym: że sprawują władzę w imieniu społeczeństwa, a nie przeciwko swojemu społeczeństwu" - zaznaczył szef "S".
Związek "Solidarność" nie jest ani lewicowy, ani prawicowy, jest chrześcijańsko-pracowniczy i taki pozostanie - zapewniał Duda.
"Po 32 latach niestety, kto by przypuszczał, że musimy na nowo ściągać Lenina z bramy Stoczni Gdańskiej, że rządzący nie wpuszczają do parlamentu przedstawicieli 2 mln obywateli, którzy domagali się wniosku o referendum, pierwszy przewodniczący chce pałować związkowców, bo chcą realizować postulaty sierpniowe" - powiedział.
Metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga, zanim poprowadził modlitwę Anioł Pański, mówił do zgromadzonych, że źródło siły bohaterów sprzed 32 lat to poczucie bycia gospodarzami tej ziemi, jej dziedzicami oraz poczucie odpowiedzialności za jej dziś i jutro.
"Brzmiała w ich sercach tęsknota za dojrzałą, mądrą, dobrą ojczyzną - wspominał. Odnosząc się do widocznych na uroczystościach sztandarów duchowny przypomniał, że to symbole miłości do Polski i nadziei dla niej. "Dopóki sztandar jest trzymany w ręku, to żyje, gromadzi, prowadzi i sił dodaje" - podkreślił.
Zaintonował też modlitwę za tych, którzy upominają się o decyzje w sprawie odbudowy w Szczecinie przemysłu stoczniowego.
Z powodu choroby w szczecińskich uroczystościach nie uczestniczył sygnatariusz porozumień Marian Jurczyk.
Przed tablicą upamiętniającą poległych w Grudniu 1970 r. zostały złożone kwiaty i wieńce. Zapłonęły znicze.
Po południu w szczecińskim oddziale IPN zostanie otwarta wystawa "Szczeciński Sierpień 1980". Po wernisażu zaplanowano panel dyskusyjny "Solidarnościowa tożsamość Szczecina". Dyskusję poprzedzi prezentacja dorobku wydawniczego oraz działań edukacyjnych szczecińskiego oddziału IPN na temat "Solidarności".
Uroczystości zakończy wieczorna msza św. w szczecińskiej katedrze w intencji ludzi pracy, koncelebrowana przez metropolitę szczecińsko-kamieńskiego abp. Andrzeja Dzięgę.
18 sierpnia 1980 roku powstał w Szczecinie Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, na czele którego stanął Marian Jurczyk, uczestnik strajków przełomu lat 1970-71. W mieście i województwie podczas 13 sierpniowych dni strajkowało kilkaset zakładów. MKS sformułował 36 postulatów. Stronę rządową reprezentował ówczesny wicepremier Kazimierz Barcikowski. Porozumienie podpisano 30 sierpnia, dzień wcześniej niż w Gdańsku. (PAP)
epr/ mlu/ gma/