Wiceprzewodniczący komisji zakładowej NSZZ "Solidarność" Karol Guzikiewicz powiedział PAP, że strajk ostrzegawczy został zawieszony do poniedziałku do godzin przedpołudniowych, aby nie złamać ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Stoczniowcy protestują, ponieważ na ich konta nie wpłynęła druga rata wynagrodzenia za sierpień (z powodu problemów finansowych firmy od maja otrzymują wynagrodzenia w ratach).
Związkowców zaniepokoiły też informacje portalu trojmiasto.pl., który podał, że upadek stoczni jest praktycznie przesądzony, bo mniejszościowy udziałowiec stoczni - Agencja Rozwoju Przemysłu - odrzucił projekt jej ratowania, o czym jednak nie poinformował. W związku z tym władze Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" wezwały premiera Donalda Tuska do zdymisjonowania prezesa ARP Wojciecha Dąbrowskiego.
Premier Tusk zapowiedział, że jeszcze w czwartek o stoczni będzie rozmawiał z ministrem skarbu i szefem ARP. Szef rządu chce się m.in. dowiedzieć, czy prawdą jest to, co mówią związkowcy: że tylko dobra lub zła wola rządu zdecyduje o przyszłości stoczni.
Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński chce, by sprawą stoczni rząd zajął się na wtorkowym posiedzeniu. Ubolewał, że większościowy udziałowiec, ukraiński inwestor nie stanął na wysokości zadania. Według Piechocińskiego konflikty wewnątrz zgromadzenia wspólników, a także działania medialne pokazują, że partner ukraiński od kilkunastu miesięcy chciał od państwa daleko idącego zaangażowania.
Rzecznik prasowy ukraińskiego udziałowca stoczni Jacek Łęski przyznał, że w kasie Stoczni Gdańskiej zabrakło pieniędzy. Zapewnił jednak, że w czwartek zrealizowano przelewy dla 700-osobowej grupy pracowników, a reszta załogi otrzyma wynagrodzenie w poniedziałek.
Stocznia należy do dwóch akcjonariuszy - 75 proc. akcji ma kontrolowana przez ukraińskiego właściciela Siergieja Tarutę spółka Gdańsk Shipyard Group, a 25 proc. należy do ARP. Udziałowcy od kilku miesięcy nie mogą dojść do porozumienia w sprawie sposobu poprawy sytuacji zakładu.
Na początku września do Wydziału Gospodarczego Sądu Rejonowego Gdańsk Północ wpłynął wniosek o ogłoszenie upadłości stoczni. Złożył go wierzyciel, firma Techwind z Banina koło Gdańska, której stocznia zalega ok. 250 tys. zł.
Na początku lipca WZA stoczni nie przyjęło planu ratowania zakładu. Gdańsk Shipyard Group zaproponowała wówczas, by podwyższyć kapitał zakładowy spółki o 85 mln zł, z czego 64 mln zł miałby przekazać większościowy udziałowiec, a 21 mln zł - mniejszościowy, czyli Agencja. ARP nie zgodziła się na przyjęcie takiej uchwały. Od 2004 r. pomoc publiczna dla stoczni wyniosła 555 mln zł.