W czwartek w późnych godzinach popołudniowych doszło tam do pożaru budynku magazynowego na terenie dawnych zakładów mięsnych PMB. W środku były składowane plastikowe elementy sztucznych kwiatów, ale również i np. opony. Akcja gaśnicza trwała kilka godzin, wzięło w niej udział ponad stu strażaków.
Jak relacjonował w piątek w czasie briefingu w Białymstoku komendant główny PSP gen. brygadier Leszek Suski, dwaj strażacy, których zadaniem było rozpoznanie sytuacji, weszli na piętro po stalowych schodach - stałym elemencie tego budynku - a następnie dostali się na podest i z tego podestu, podobnymi stalowymi schodami, zeszli niżej.
"Podczas pożaru jest wysoka temperatura, duże zadymienie i ograniczona widoczność. Nie widzieli, prawdopodobnie, że znajdują się na części sufitu podwieszonego, którego w takim budynku magazynowym nie powinno być" - mówił dziennikarzom Suski.
"Ten sufit pod nimi się zawalił, jeden ze strażaków spadł i zginął" - powiedział szef PSP. Mówił, że drugi strażak nie spadł na dół i próbował się wydostać ale - gdy po upadku sufitu w tym miejscu gwałtownie wzrosła temperatura - nie zdołał tego zrobić i zginął również.
Dopytywany przez dziennikarzy dodał, że "sufit był w dużej części palny, w związku z czym nie powinien się tam znajdować". Mówił też, że wrażenie, iż w budynku doszło w czasie pożaru do wybuchu wzięło się z tego, iż ten sufit pękał kawałkami. Jak dodał, sufit ten był "dość ciężki", a spadając z wysokości 4-5 metrów, powodował huk i podmuch.
Zmarli strażacy mieli 26 i 29 lat, pracowali w jednostce ratowniczo-gaśniczej nr 1 w Białymstoku. Trafili do służby w czerwcu 2013, mieli wszystkie stosowne przeszkolenia. Jak powiedział Suski, jeden z nich miał żonę i kilkumiesięczne dziecko, drugi w ciągu najbliższego miesiąca miał zostać ojcem.
Rodziny zmarłych otrzymały pomoc psychologiczną, podobną dostali także strażacy biorący udział w akcji. "Nikogo nie zostawiliśmy samego" - zapewnił komendant.
"Jest olbrzymi żal, nie mamy takich słów, którymi moglibyśmy ten żal opisać (...) Przygotowujemy się na takie ewentualności, na takie zdarzenia, żeby do nich nie dochodziło, ale - jak widać - przed wszystkim uchronić się nie możemy" - mówił.
W Komendzie Głównej PSP powołany został zespół, którego zadaniem będzie wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego tragicznego zdarzenia i ocena zasadności działań. "Za każdy razem, kiedy ginie strażak, bądź jest ktoś z nich ciężko ranny, taki zespół jest powoływany" - zapewnił Suski.
Zespołem kieruje zastępca komendanta głównego PSP, starszy brygadier Tadeusz Jopek. Na razie nie wiadomo, ile potrwają prace tej grupy specjalistów. "Muszą być dokonane pewne ustalenia, a więc rozmowy z ratownikami, oględziny, wizja lokalna. Na podstawie tych dokumentów będą wypracowane wnioski i podsumowanie działań ratowniczych" - powiedział Jopek.
Dodał, że sam budynek był w gestii syndyka; nie podlegał kontroli strażaków pod względem bezpieczeństwa pożarowego, bo był wyłączony z użytkowania.
Nie jest na razie znana przyczyna pożaru. Śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa w Białymstoku.
Jak wynika z przedstawionych dziennikarzom danych, w ciągu ostatnich 25 lat w Polsce zginęło 19 strażaków (statystyka obejmuje śmierć dwóch z nich w Białymstoku), a 15 zostało ciężko rannych. (PAP)