Sośnica to część należącej do Kompanii Węglowej kopalni Sośnica-Makoszowy. Rzecznik Kompanii Zbigniew Madej potwierdził w środę po południu, że dotychczasowe próby ugaszenia pożaru 950 m pod ziemią okazały się nieskuteczne - od kilkunastu godzin w wyrobisku wciąż wydziela się i płonie metan.
"Sytuacja została oceniona jako na tyle groźna, że z zagrożonego rejonu wycofano wszystkich pracowników, w tym ratowników. Specjalny zespół, złożony m.in. z przedstawicieli kopalni, nadzoru górniczego oraz naukowców, rozważa obecnie wiele wariantów dalszego działania" - wskazał Madej.
Metanu nie da się ugasić np. wodą. Początkowo pożar gaszono środkami chemicznymi. Gdy to okazało się nieskuteczne, zdecydowano o budowie w tym rejonie tzw. tamy podsadzkowej, czyli wypełnionej specjalną mieszaniną. Chodziło o odcięcie dopływu powietrza do rejonu pożaru. Budowa tamy w wyznaczonym miejscu okazała się jednak zbyt niebezpieczna dla ratowników. Obecnie rozważane jest otamowanie większego rejonu wokół strefy pożaru.
Do wypadku doszło w przekopie łączącym dwa chodniki. Metan zapalił się w sąsiedztwie tamy izolującej tzw. zroby, czyli miejsca po wydobyciu węgla w wyeksploatowanym już pokładzie. Poszkodowani zostali dwaj pracownicy oddziału transportowego - nie wiadomo, dlaczego przebywali w tym rejonie. Z niegroźnymi dla życia poparzeniami twarzy i rąk trafili do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Przyczyny i okoliczności wypadku wyjaśnia Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach pod nadzorem Wyższego Urzędu Górniczego. Eksperci mają m.in. ustalić, dlaczego dwaj poszkodowani górnicy, których praca wiązała się z działaniem podziemnej kolejki, znaleźli się w miejscu, gdzie doszło do zapalenia metanu.
Po wypadku kopalnia przez pewien czas miała problemy z tzw. odstawą węgla, czyli transportem wydobytego surowca pod ziemią oraz na powierzchnię. Obecnie proces technologiczny w większości odbywa się już normalnie - eksploatowane są trzy ściany wydobywcze, jedna została na razie wyłączona z eksploatacji ze względów bezpieczeństwa. Na razie nie wiadomo, czy, kiedy i pod jakimi warunkami będzie można wznowić wydobycie w tym miejscu.
W kopalni Sośnica obowiązuje czwarty, najwyższy stopień zagrożenia metanowego. W kwietniu 2008 r. doszło tam do nagłego wypływu olbrzymiej ilości metanu w wyrobisku 840 m pod ziemią. Nikomu nic się nie stało, zjawisko było jednak skrupulatnie analizowane przez naukowców. Wypływ metanu był długotrwały - w ciągu kilku dni do wyrobiska wypłynęło blisko 350 tys. m sześc. tego gazu. Jak na tak krótki czas była to olbrzymia ilość; skala wypływu gazu była niespotykana wcześniej w polskich kopalniach. Trzeba było zamknąć ścianę wydobywczą w tym rejonie.
Eksperci, po przeprowadzeniu szczegółowych badań, wskazali wówczas na dwie możliwe przyczyny pojawienia się tak dużej ilości metanu – w zaburzeniu tektonicznym mógł utworzyć się duży zbiornik tego gazu, ale możliwe również, że po prostu natrafiono na wysokonasycone metanem warstwy węgla. Gdy eksploatacja ściany doszła do tego miejsca, nastąpiło nagłe uwolnienie gazu. Ówczesne badania potwierdziły, że kopalnia Sośnica należy do szczególnie narażonych na takie zjawiska.
Sam wypływ metanu z pokładów węgla w trakcie wydobycia nie jest niczym niezwykłym. Jednak w Sośnicy ekspertów zaskoczyły wówczas skala i czas trwania tego zjawiska.
W polskich kopalniach z pokładów metanowych wydobywa się ok. 80 proc. węgla. Znacząca część wydobycia pochodzi z miejsc zaliczanych do czwartej, najwyższej kategorii zagrożenia metanowego. Za najbardziej narażone w tym zakresie uznaje się, oprócz Sośnicy, także kopalnię Knurów-Szczygłowice i zakłady Jastrzębskiej Spółki Węglowej.