Polityka firmy nie jest jednak w stanie zmienić prawidłowości rządzących kontaktami międzyludzkimi. Duży odsetek zdrad małżeńskich oraz przypadki nadużyć seksualnych w miejscu pracy spowodowały, że romanse biurowe cieszą się złą sławą. Zgodnie z badaniami CBOS z lipca 2011 roku aż 34% osób przyznających się do zdrady partnera nawiązało romans w pracy. U zauroczonych osób pojawia się uczucie fascynacji współpracownikiem połączone z poczuciem winy i frustracji. Odbija się to na ich efektywności i zaangażowaniu w obowiązki. Osoby w stałych związkach mają również niewiele czasu i możliwości na spotkania poza firmą.
– Klasyczny biurowy flirt, w którym jedno lub obydwojga z romansujących żyje w stałym związku często spotyka się z potępieniem współpracowników. Ponieważ relacja budowana jest w miejscu pracy, trudno ją ukryć. Pojawiają się plotki, domysły i problemy z komunikacją – ocenia Gabriela Jabłońska z portalu rynekpracy.pl. Najwięcej emocji budzi jednak romans przełożonego z podwładnym. Takie związki doczekały się wielu regulacji ze względu na destabilizujący wpływ, jaki mają na funkcjonowanie zespołu. Przede wszystkim zdecydowanie pogarszają atmosferę. Pracownicy czują się niepewnie pracując z partnerem przełożonego. Ujawniają się też obawy związane z brakiem równego traktowania. Nie zawsze romans w pracy to zjawisko negatywne. Niektórzy są nawet zdania, że pozytywne emocje, które wzbudza wzajemna fascynacja, mogą korzystnie wpływać na produktywność zespołu. Pracowniczy romans to ogromna dawka energii. Naturalne jest, że zaangażowani w relację pracownicy z większym entuzjazmem przychodzą do pracy, nie nadużywają urlopów i zwolnień lekarskich.
Źródło: inf. pras. www.rynekpracy.pl