„Już w styczniu zdecydowałem o rozszerzeniu z 80 do 152 listy zawodów, dla których francuski rynek pracy jest otwarty. Nie wywołało to żadnej polemiki, czy debaty i poszukiwań polskiego hydraulika. I dotychczas go nie znaleźliśmy” – żartował na spotkaniu z dziennikarzami minister ds. imigracji, integracji, tożsamości narodowej i solidarnego rozwoju Brice Hortefeux, uzasadniając decyzję o pełnym otwarciu rynku pracy od 1 lipca.
Decyzja, którą prezydent Francji Nicolas Sarkozy ogłosił podczas wizyty w Warszawie pod koniec maja, dotyczy Polski oraz Republiki Czeskiej, Słowacji, Węgier, Estonii, Litwy, Łotwy, Estonii oraz Słowenii. Wcześniej Francja zapowiadała utrzymanie ograniczeń w dostępie do swojego rynku dla pracowników z Polski i innych nowych krajów Unii Europejskiej do maja 2009 roku.
Eksperci oceniają, że otwarcie francuskiego rynku pracy może przyciągnąć do Francji wysoko kwalifikowanych specjalistów sektora finansowego i bankowego, lekarzy czy inżynierów. Może też wzrosnąć liczba pracowników sezonowych, zatrudnianych corocznie m.in. przy winobraniu, czy zbiorze jabłek. Już w tej chwili Polacy są według danych francuskich urzędów najliczniejszą grupą pracowników sezonowych - w 2007 roku było ich, według oficjalnych danych, blisko 12 tysięcy.
Raczej nie będzie natomiast masowego napływu pracowników. Od 2006 roku, mimo wprowadzenia przez Francję częściowych ułatwień w dostępie do rynku pracy, przybyło tam pracować na stałe zaledwie około 3 tysięcy Polaków.
„Rynek francuski jest mało atrakcyjny z powodu relatywnie niskich płac w porównaniu z Anglią czy Irlandią. Zarobki rzędu 1500-1700 euro brutto nie przyciągają polskich robotników, jeśli wziąć pod uwagę bardzo wysokie koszty życia we Francji" – ocenia Urszula Majorkiewicz z Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej we Francji.
Obywatele ośmiu państw, które weszły do Unii Europejskiej w 2004 roku, są jeszcze objęci ograniczeniami na rynku pracy w Belgii, Niemczech, Austrii i Danii.
Jeśli chodzi o Rumunię i Bułgarię, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2007 roku, ich obywatele mogą pracować bez żadnych ograniczeń tylko w państwach wschodniej części UE, z wyjątkiem Węgier, oraz w Finlandii i Szwecji.
Decyzja, którą prezydent Francji Nicolas Sarkozy ogłosił podczas wizyty w Warszawie pod koniec maja, dotyczy Polski oraz Republiki Czeskiej, Słowacji, Węgier, Estonii, Litwy, Łotwy, Estonii oraz Słowenii. Wcześniej Francja zapowiadała utrzymanie ograniczeń w dostępie do swojego rynku dla pracowników z Polski i innych nowych krajów Unii Europejskiej do maja 2009 roku.
Eksperci oceniają, że otwarcie francuskiego rynku pracy może przyciągnąć do Francji wysoko kwalifikowanych specjalistów sektora finansowego i bankowego, lekarzy czy inżynierów. Może też wzrosnąć liczba pracowników sezonowych, zatrudnianych corocznie m.in. przy winobraniu, czy zbiorze jabłek. Już w tej chwili Polacy są według danych francuskich urzędów najliczniejszą grupą pracowników sezonowych - w 2007 roku było ich, według oficjalnych danych, blisko 12 tysięcy.
Raczej nie będzie natomiast masowego napływu pracowników. Od 2006 roku, mimo wprowadzenia przez Francję częściowych ułatwień w dostępie do rynku pracy, przybyło tam pracować na stałe zaledwie około 3 tysięcy Polaków.
„Rynek francuski jest mało atrakcyjny z powodu relatywnie niskich płac w porównaniu z Anglią czy Irlandią. Zarobki rzędu 1500-1700 euro brutto nie przyciągają polskich robotników, jeśli wziąć pod uwagę bardzo wysokie koszty życia we Francji" – ocenia Urszula Majorkiewicz z Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej we Francji.
Obywatele ośmiu państw, które weszły do Unii Europejskiej w 2004 roku, są jeszcze objęci ograniczeniami na rynku pracy w Belgii, Niemczech, Austrii i Danii.
Jeśli chodzi o Rumunię i Bułgarię, które przystąpiły do Unii Europejskiej w 2007 roku, ich obywatele mogą pracować bez żadnych ograniczeń tylko w państwach wschodniej części UE, z wyjątkiem Węgier, oraz w Finlandii i Szwecji.