W Belgii obowiązują cztery regiony językowe: region francuskojęzyczny (Walonia), region niderlandzkojęzyczny (Flandria), region dwujęzyczny (Region Brukseli) i region niemieckojęzyczny.
Wtorkowy wyrok dotyczy dekretu Wspólnoty Flamandzkiej, która obejmuje wszystkich mówiących w języku niderlandzkim, czyli osób mieszkających głównie na terenie Flandrii (północny region Belgii) i w Regionie Brukseli. Dekret ten wprowadził m.in. obowiązek zawierania umów o pracę w języku niderlandzkim na całym terenie obowiązywania tego języka. Jeżeli umowa byłaby zawarta w innym języku, to - w świetle dekretu - byłaby nieważna, z tym, że bez uszczerbku dla samego pracownika.
Sprawa dotyczyła Holendra, który został zatrudniony w 2004 r. w spółce z siedzibą w Antwerpii (Belgia), ale należącej do grupy międzynarodowej mającej siedzibę w Singapurze. Został zatrudniony jako "chief financial officer" (dyrektor finansowy), jego umowa o pracę została sporządzona w języku angielskim i przewidywała, że Holender będzie wykonywał pracę w Belgii.
Po pięciu latach Holender, gdy został zwolniony z pracy, złożył pozew do belgijskiego sądu pracy, twierdząc, że postanowienia umowy o pracę były nieważne, bo umowa została sporządzona po angielsku, a nie w języku niderlandzkim i przez to naruszała dekret Wspólnoty Flamandzkiej. Holender zażądał od spółki, w której pracował, wyższej odprawy, bo wyliczonej według prawa belgijskiego, a nie w wysokości przewidzianej w jego własnej umowie o pracę.
Sąd belgijski nie potrafił rozstrzygnąć tego sporu, tylko zwrócił się do Trybunału Sprawiedliwości UE z pytaniem, czy dekret Wspólnoty Flamandzkiej narusza unijne przepisy, nakazując każdemu przedsiębiorstwu - pod sankcją nieważności umowy o pracę - sporządzać w języku niderlandzkim umowy o pracę i wszystkie inne dokumenty dotyczące zatrudnienia pracowników, nawet gdy przedsiębiorstwo zatrudnia pracownika na stanowisku o charakterze międzynarodowym.
We wtorek Trybunał Sprawiedliwości UE (zwany potocznie Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości) orzekł, że faktycznie doszło tu do naruszenia prawa Unii Europejskiej, a konkretnie - zasady swobody przepływu pracowników. ETS zauważył, że strony umowy o pracę o charakterze międzynarodowym niekoniecznie muszą znać język niderlandzki. W tej sytuacji powinny mieć możliwość sporządzenia umowy w innym języku - stwierdził.
Władze belgijskie broniły dekretu, twierdząc, że obowiązek używania języka niderlandzkiego ma służyć ochronie pracowników, bo dzięki niemu mogą oni zapoznać się z dokumentami dotyczącymi zatrudnienia w ich własnym języku i korzystać z ochrony instytucji reprezentujących pracowników, w tym ochrony inspekcji pracy.
Trybunał przyznał, że takie powody mogą uzasadniać ograniczenie swobodnego przepływu pracowników, ale - jak stwierdził - przepisy muszą być proporcjonalne do celów i spełniać wymogi wynikające z prawa Unii. W tym wypadku tak nie było - uznał ETS.
W Polsce umowy o pracę powinny być zawierane w języku polskim - tak wynika z ustawy o języku polskim. Wyjątek dotyczy właśnie cudzoziemców - w ich wypadku umowa o pracę może być - na wniosek pracownika - sporządzona w języku obcym, np. po angielsku. Warunek jest tylko taki, by polski pracodawca pouczył wcześniej zagranicznego pracownika o prawie do sporządzenia umowy w języku polskim.
Z kolei pracownicy, którzy są Polakami, mogą mieć - oprócz obowiązkowej polskojęzycznej wersji umowy o pracę - sporządzoną również wersję obcojęzyczną. W takiej sytuacji, jeżeli pracownik jest Polakiem, podstawą wykładni umowy o pracę jest wersja w języku polskim.
Ustawa o języku polskim narzuca język polski jako obowiązujący do umów, które mają być wykonywane na terytorium Polski, nie ma obowiązku stosowania języka polskiego np. do umów zawartych z pracownikami kierowanymi do pracy za granicą.
Katarzyna Jędrzejewska