O pomyśle konsolidacji sądownictwa mówi się od dawna. Pod koniec 2015 roku minister Ziobro skompletował zespół, który miał się zająć usprawnieniem sądownictwa. W jego skład wszedł m.in.  sędzia  Sądu Rejonowego w Olsztynie Jacek Ignaczewski, który był wtedy dyrektorem Departamentu Strategii w MS. Pracując nad reformą zajmował się m.in. kwestią konsolidacji, badał jak mogłaby ona przebiegać przy likwidacji także sądów apelacyjnych. Z resortu ostatecznie odszedł.  

Wiosną ubiegłego roku, wiceministrowie sprawiedliwości w swoich wypowiedziach coraz częściej zaczęli wracać do tego pomysłu. Ówczesny wiceminister Łukasz Piebiak mówił Prawo.pl, że trwają prace nad projektem, który by prowadził do spłaszczenia struktury sądów i wprowadzał jednolite stanowisko sędziowskie. Wskazywał, że to mógłby być skuteczny sposób na wakaty i m.in. przewlekłość postępowań. 

Czytaj: Piebiak: Brak delegacji sędziów uderzałby w wyższe instancje>>

Sędzia trafi tam gdzie największe potrzeby

Piebiak wyjaśniał, że jeżeli wszyscy sędziowie będą sędziami sądów powszechnych, to będzie można ich elastycznie przydzielać do tych sądów - w danym okręgu - gdzie potrzeby są największe.  - I nie będzie to wpływało na warunki finansowe pracy, bo te będą jednolite. Nie będzie jakimś despektem, że ktoś z sądu drugiej instancji będzie musiał pójść na jakiś czas do sądu pierwszej instancji i tam orzekać. Bo dzisiaj to tak jest postrzegane. Tym bardziej przy prostszej strukturze dwuszczeblowej, a nie trójszczeblowej - czyli bez sądów apelacyjnych - wskazywał jeszcze w kwietniu. 

Oceniał też, że jest to dobry pomysł na rozwiązanie problemów delegacji w sądach. - Bo naturalne ubytki są zawsze na wszystkich poziomach i konieczne jest ich uzupełnienie. Generalnie zawsze uzupełnia się kadry z dołu, a nie z góry, zaś sędziowie są chętni by się sprawdzić wyżej w nowych kategoriach spraw czy w drugiej instancji. Chętnych na delegacje do sądów niższych raczej nie znaleźlibyśmy, a nie da się na dłuższy czas delegować sędziego wbrew jego woli  - mówił Piebiak.

Sędziowie obawiają się czystek kadrowych

Prawnicy nie kryją obaw. W ich ocenie taki kierunek reformy może prowadzić do kolejnych czystek wśród sędziów i sterowania nimi w większym zakresie.  - Ja nie widzę potrzeby etykietowania sędziów. Sędzia jest po prostu sędzią, a zupełnie inną sprawą jest przypisanie go do określonego sądu. Tylko wtedy jeszcze większego znaczenia nabiorą te wszystkie gwarancje dotyczące sędziów, jak choćby ograniczenie możliwości ich przenoszenia - mówił portalowi Prawo .pl sędzia prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia. Wyrażał też obawę, że projekt dotyczący zniesienia stopni sędziowskich, "aczkolwiek zawierający pewne racjonalne elementy" będzie sprowadzał się do usuwania tych, którzy są niewygodni

Czytaj: Delegacje sędziów uderzają w sądy rejonowe>>

Jego zdaniem największe zagrożenie może wynikać z jednoczesnego zniesienia stopni sędziowskich i zmian w strukturze sądów, co prawdopodobnie - w ocenie prezesa Iustitii - wymagałoby nowych nominacji dla wszystkich sędziów. 

 


Znikną apelacyjne, albo rejonowe

We wcześniejszych sygnałach płynących z resortu była mowa o likwidacji sądów apelacyjnych, ale potem pojawiła się też druga. wersja, według której miałyby być zlikwidowane sądy rejonowe. Mówił o tym parę tygodni temu w Radiu Maryja minister Zbigniew Ziobro. Mówiąc o planowanej reformie wymiaru sprawiedliwości zapowiedział, że kolejnym krokiem miałaby być zmiana struktury sądownictwa. - Obecnie są cztery szczeble. Po co aż tyle? To jest właśnie biurokracja. My chcielibyśmy tę strukturę spłaszczyć, żeby były trzy szczeble np. sądy okręgowe, apelacyjne i Sąd Najwyższy - powiedział.

Konsolidacja to nie wycięcie jednego szczebla

Sędzia Jacek Ignaczewski oceniał, że likwidacja apelacji, to skrajna nieodpowiedzialność. - W konsolidacji sądownictwa nie chodzi o to, którą jednostkę likwidujemy, możemy wszystkie likwidować nie ma to żadnego znaczenia, bo najważniejsze jest to co się stanie potem. A zlikwidowanie sądów apelacyjnych spowoduje, że to się wszystko rozsypie - mówi wprost.  I dodaje, że potwierdziła to symulacja, którą przeprowadził. - Musimy wiedzieć co się stanie za dwa dni, za rok, za 10, za 15 lat. Jeśli zlikwidujemy w prosty sposób czy to sądy apelacyjne, czy okręgowe, czy rejonowe to zabraknie jednego pionu. Jeśli mamy 3 mln spraw zaległych, to muszą one przejść do pionów pozostałych i wyprowadzenie wykroczeń z sądów nie uzdrowi sytuacji w sądownictwie, ani nie zmniejszy zaległości - mówi. 

Jak dodał, jego analizy pokazały, iż jedynym skutecznym sposobem jest połączenie sądów w tych miastach gdzie są np. dwa okręgowe czy dwa rejonowe. - Nie ma bowiem powodu i potrzeby by tak było. W danym mieście powinien być jeden są okręgowy i symulacje pokazały, że w ten sposób system się obroni - mówił.

Prawnicy zdecydowanie lepiej oceniają - także pojawiające się w dyskusji pomysły specjalizacji sądów - czyli tworzenia sądów karnych, gospodarczych, cywilnych.   

I...sędziowie pokoju

Resort - jak wynikało z wypowiedzi wiceministrów, ale też ministra Ziobry - chciałby też wprowadzić do systemu sędziów pokoju, którzy zajmowaliby się drobnymi sprawami - o wykroczenia. Nie musieli by być prawnikami, a warunkiem koniecznym byłoby ich życiowe doświadczenie.

 

Od ich werdyktów przysługiwałyby odwołania, które rozpatrywałyby sądy powszechne. 

- Sędziowie pokoju to mit przedwojenny, przed wojną wymyślono sędziów niezawodowych z prostego powodu, bo po zaborach nie było sędziów zawodowych. Tymczasem my mamy armię sędziów zawodowych i nie ma potrzeby wracania do czegoś przypominającego kolegium do spraw wykroczeń - oceniał w rozmowie z Prawo.pl sędzia Ignaczewski. 

Są jednak i zwolennicy takiego rozwiązania, w ich ocenie mogłoby to zmniejszyć zdecydowanie obciążenie sądów, bo "drobnica" - jak mówią - sięga pół miliona spraw rocznie. 

Pierwsze kroki poczynione

O tym, że resort intensywnie przygotowuje się do zmian, świadczą - w ocenie części prawników - zmiany, które zostały wprowadzone do kodeksu postępowania cywilnego. Chodzi o zażalenia poziome - czyli rozpoznawanie zażaleń dotyczących drobniejszych spraw przez różne składy tych samych sądów I instancji. Chodzi - według ekspertów - nawet o 90 proc. wszystkich odwołań. 

Czytaj: Sądy zmagają się z zażaleniami poziomymi, MS: to nie jest problem>>

Zmiana Kodeksu postępowania cywilnego, która weszła w życie 7 listopada - jak przyznają prawnicy - jest rewolucyjna. Zgodnie z nią sądy pierwszej instancji, ale w innym składzie, rozpatrywać będą teraz nawet 90 proc. zażaleń. 

Spraw drobniejsze, czyli zażaleń na: 

  • odmowę zwolnienia od kosztów sądowych lub cofnięcie takiego zwolnienia oraz odmowa ustanowienia adwokata lub radcy prawnego lub ich odwołanie;
  • rygor natychmiastowej wykonalności;
  • wstrzymanie wykonania prawomocnego orzeczenia do czasu rozstrzygnięcia skargi o wznowienie postępowania;
  • stwierdzenie prawomocności orzeczenia;
  • skazanie świadka, biegłego, strony, jej pełnomocnika oraz osoby trzeciej na grzywnę, zarządzenie przymusowego sprowadzenia i aresztowania świadka oraz odmowa zwolnienia świadka i biegłego od grzywny i świadka od przymusowego sprowadzenia;
  • odmowę uzasadnienia orzeczenia oraz jego doręczenia;
  • zwrot zaliczki, zwrot kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej z urzędu oraz wynagrodzenie biegłego, mediatora i należności świadka, a także koszty przyznane w nakazie zapłaty, jeżeli nie wniesiono środka zaskarżenia od nakazu. 

W ten sam sposób będą rozpatrywane zażalenia m.in. na oddalenie wniosku o wyłączenie sędziego, zatwierdzenie ugody zawartej przed mediatorem. Inne składy sądu pierwszej instancji mają także rozpatrywać zażalenie na odrzucenie zażalenia i odrzucenie skargi na orzeczenie referendarza sądowego.

Ministerstwo Sprawiedliwości uzasadniało, że wprowadzone tego rozwiązania przyspieszy postępowania - bo większość zażaleń rozpatrywanych będzie w tym samym sądzie, więc nie trzeba będzie przewozić akt, ale też ograniczy niepotrzebne koszty. Sędziowie wiążą to właśnie z likwidacją jednego szczebla sądów - apelacji. 

To tego dochodzą jeszcze m.in. sygnały, że resort chce i pracuje nad niwelowaniem różnic w wynagradzaniu pracowników sądów wyższej i niższej instancji.