Kształcenie prawników musi podlegać zmianom i uwzględniać trendy w otoczeniu. Ale jedno jest pewne: nie ma na to jednej dobrej recepty.

Na wydziałach prawa państwowych i prywatnych uczelni naukę od października rozpocznie kolejnych kilkanaście tysięcy kandydatów na prawników. Czego się na tych studiach nauczą, z czym je ukończą, czy będą przygotowani do pracy zawodowej? Początek roku akademickiego to dobry moment na zadawanie pytań o charakter studiów prawniczych, o realizowane na nich programy, a także o bagaż wiedzy i umiejętności, jaki wynoszą z nich absolwenci wraz z dyplomem. Pytania te stawiane są od lat, także miniony rok akademicki obfi tował w liczne wydarzenia pokazujące, że problem jest nie tylko otwarty, ale wręcz nabiera ostrości.
Podstawowy spór dotyczy tego, czy studia prawnicze powinny przygotowywać do praktycznego wykonywania zawodu prawnika, czy też powinny mieć charakter bardziej akademicki, dający jedynie szerokie, ale i ogólne podstawy do przyswajania w przyszłości różnych umiejętności praktycznych.

Więcej praktyki

Prawnicy praktycy, a więc adwokaci, radcowie prawni, sędziowie, są zwykle zwolennikami poszerzenia kształcenia praktycznego. Ich zdaniem studia prawnicze w Polsce nie przygotowują do pracy zawodowej. Absolwenci nie potrafi ą przygotować umowy ani napisać prostego pisma procesowego. Zdaniem działaczy samorządów zawodowych konieczne jest wprowadzenie do programów nauczania elementów praktycznych, które przygotowywałyby do wykonywania pewnych prac po uzyskaniu dyplomu.
KRRP już rok temu ogłosiła swoje propozycje reformy studiów prawniczych. „Mamy świadomość, że studia prawnicze nie przygotowują dziś dowykonywania zawodów prawniczych. Za mało na nich praktyki. Potrzebne jest zatem wprowadzenie do programu studiów prawniczych nauki wykonywania prostych czynności prawniczych, które umożliwią magistrom prawa tuż po ukończeniu uczelni udzielanie porad prawnych. Pozwoli to na poszerzenie rynku usług prawnych o tych prawników, którzy zajmowaliby się, zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, sprawami mniejszejwagi, niewymagającymi występowania przed sądem” – napisano w komunikacie KRRP z września 2009 r.
Komentując podczas jednej z konferencji poświęconych propozycjom zmian w programach studiów prawniczych te postulaty samorządu radcowskiego, prezes KRRP Maciej Bobrowicz podkreślał, że takie umiejętności byłyby bardzo przydatne wszystkim prawnikom, a już szczególnie doradcom prawnym, jeśli taka kategoria prawników zostanie ustanowiona.
– Te rzeczy są nauczane na aplikacjach, ale przecież zgodnie z projektem przyszli doradcy nie będą musieli uczęszczać na aplikacje – mówił prezes Bobrowicz.

Uczą się w kancelarii

Opinię o generalnym braku przygotowania absolwentów do wykonywania praktycznych czynności, jakich oczekuje się od prawnika, potwierdza dr hab. Andrzej Szlęzak, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki Szlęzak.
– Przyjmujemy systematycznie młodych prawników do pracy w naszej kancelarii i na początek zlecamy im różne zajęcia pomocnicze, jak gromadzenie i selekcja materiałów do sprawy, ale także przygotowywanie wstępnych projektów umów czy pism procesowych. Wielu absolwentów uczelni musi się tego uczyć dopiero u nas, a ci, którzy mają już jakieś umiejętności w tym zakresie to raczej nie wyniesione z uczelni – mówi Andrzej Szlęzak.
Ale nie tylko kancelarie narzekają na nieprzystające do ich potrzeb przygotowanie absolwentów wydziałów prawa.
Po ich ukończeniu nie tylko nie można zostać adwokatem czy sędzią, ale trudno nawet o prostą pracę w urzędzie czy przedsiębiorstwie. Jak mówi Filip Czernicki, absolwent prawa na Uniwersytecie Warszawskim, a obecnie kierownik działu nadzoru właścicielskiego w przedsiębiorstwie Polskie Porty Lotnicze, nawet gdy chodzi o tego typu stanowiska, pracodawcy uważają, że świeżo upieczony absolwent niewiele umie i do tego nie ma żadnego doświadczenia. Czernicki wie, co mówi, ponieważ rekrutuje do swojej fi rmy młodych prawników. Nie wymaga od nich uprawnień radcowskich, ale oczekuje praktyki, której tacy młodzi ludzie jeszcze nie mają.
– Gdzie ją mają zdobyć, jeśli na uczelni praktycznych zajęć mieli niewiele, a do pracy, w której mogliby się ich uczyć, nikt ich nie chce przyjąć, bo... nie mają praktyki? – pyta retorycznie.

Studenci chcą praktyki

Świadomość tego, że studia prawnicze nie przygotowują do pracy w charakterze prawnika, mają także studenci wydziałów prawa. Z badań TNS OBOP przeprowadzonych w ubiegłym roku na zlecenie KRRP wynika, że tylko 1 proc. studentów wydziałów prawa polskich uczelni uważa, że studia prawnicze bardzo dobrze przygotowują absolwentów do reprezentowania klientów przed sądem. Ponad jedna trzecia badanych (36 proc.) twierdzi, że przygotowują tylko w zakresie wiedzy teoretycznej, kolejna jedna trzecia, że częściowo przygotowują i blisko 30 proc., że zupełnie nie przygotowują. Konsekwentne w stosunkudo tych opinii są wypowiedzi na temat ewentualnych zmian w programach nauczania. Zdaniem aż 87 proc. studentów uzasadnione byłoby wprowadzenie do programów studiów większej ilości zajęć praktycznych, np. przygotowywania pism w postępowaniu administracyjnym. Tylko 12 proc. respondentów jest przeciwnego zdania, sugerując, że powinny tego uczyć aplikacje i praktyka zawodowa. Podobne wyniki przynoszą też badania prowadzone na Uniwersytecie Warszawskim przez doc. dr Elżbietę Łojko. Jej respondenci podkreślają, że dla bycia dobrym prawnikiem potrzebne jest dobre przygotowanie ogólne, ale zdają sobie też sprawę z potrzeby zdobywania wiedzy praktycznej. Co ciekawe, zwolenników tego drugiego poglądu przybywa na starszych latach studiów, co autorka badania tłumaczy coraz lepszą orientacją studentów w realiach rynku pracy i coraz bardziej odczuwanym lękiem przed zbliżającym się momentem wejścia na ten rynek. Zdaniem Andrzeja Szlęzaka, który sam także jest wykładowcą akademickim, najlepszym na to lekarstwem jest zwiększenie zakresu nauczania praktycznego na uczelniach.

Jakie studia

Profesor Włodzimierz Gromski, dziekan wydziału prawa Uniwersytetu Wrocławskiego, stwierdził podczas jednej z konferencji, że studenci podczas studiów otrzymują sporą dawkę umiejętności przygotowujących ich do wykonywania zawodu prawnika i ma wątpliwości, czy powinni uczyć się prostych czynności procesowych. Prof. Gromski przypomina, że zadaniem studiów prawniczych nigdy nie było przygotowywanie studentów do reprezentowania klienta przed sądem. Podobną opinię wygłosił niedawno prof. Krzysztof Rączka, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UW, gdy jego wydział otrzymał tytuł lidera w rankingu „Dziennika Gazeta Prawna”. Na pytanie: czy program studiów prawniczych nie powinien zawierać więcej elementów, które potem można wykorzystywać w zawodzie prawnika, odpowiedział, że nie można z tym przesadzać. Prawo to kierunek akademicki, a nie przedmiot zawodowy. To zaleta, a nie wada, bo absolwenci prawa mogą dzięki temu znaleźć pracę w bardzo wielu zawodach. Jest takie powiedzenie, że na pewno nie mogą stanąć tylko przy stole operacyjnym – mówił prof. Rączka. I od razu dodał, że na jego wydziale umiejętnie łączy się naukę akademicką z wiedzą praktyczną. – Staramy się przede wszystkim, aby odzwierciedlały to zajęcia na naszym wydziale. Wykłady mają umożliwić zdobycie wiedzy teoretycznej. Ale nie powtarzamy jej na ćwiczeniach. Te zajęcia mają przecież polegać na rozwiązywaniu kazusów, przeprowadzaniu symulacji, udoskonalaniu wiedzy wyniesionej z wykładów.
Na wzrost znaczenia elementów praktycznych w programie nauczania wskazuje też prof. Zbigniew Lasocik, dziekan wydziału prawa uczelni Łazarskiego w Warszawie, która w rankingu wydziałów prawa „Dziennika Gazeta Prawna” zajęła pierwsze miejsce wśród uczelni niepublicznych.
– Przede wszystkim nie rezygnujemy z przedmiotów ogólnorozwojowych, takich jak psychologia, socjologia, fi lozofi a, etyka, kultura polityczna i prawna itd. Jednocześnie wprowadzamy cały szereg przedmiotów zorientowanych bardzo praktycznie, w których praktycy uczą konkretnych umiejętności. Są to na przykład zajęcia warsztatowe z postępowania cywilnego, zajęcia przygotowujące do konkursów sądowych tzw. moot courts, naukę poprzez pracę w poradni prawnej czy zajęcia z erystyki i kultury żywego słowa. Szczególną formą zajęć z tego zakresu będą symulacje sądowe prowadzone w naszej nowej sali sądowej – mówił prof. Lasocik w wywiadzie dla „DGP”. Obaj dziekani dodają jeszcze, że z tego punktu widzenia ważna jest też kadra naukowa. Prof. Krzysztof Rączka podkreśla, że na UW studentów uczą zarówno wybitni profesorowie, jak i prawnicy praktycy, adwokaci, prokuratorzy, sędziowie Sądu Najwyższego czy Naczelnego Sądu Administracyjnego.

Szkoła rzemiosła


Jednym z wykładowców praktyków prowadzących zajęcia na uczelni Łazarskiego jest Andrzej Szlęzak. Uważa on, że prawo to rzemiosło, a wydział prawa to szkoła zawodowa. Zajęcia ze „zobowiązań” w ramach prawa cywilnego stara się więc prowadzić wyłącznie opierając się na kazusach.
– Biorę z kancelarii konkretne sprawy, którymi aktualnie się zajmujemy, i przerabiam je ze studentami. Analizujemy problem, dopasowujemy do niego przepisy, szukamy rozwiązań – mówi. I dodaje, że studentom to się podoba, widzą, że w książkach tego nie znajdą. Stosowana przez mec. Szlęzaka metoda, znana i wykorzystywana przez niektórych wykładowców także na innych uczelniach – ale raczej jako wyjątek niż masowa praktyka – jest normą w krajach, w których obowiązuje anglosaski common law. Dr Adam Bodnar, sekretarz Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, który sam jest też adiunktem na UW, popiera ten postulat i przywołuje przykłady z USA, gdzie studenci prawa ćwiczą pisanie pism procesowych i różnych dokumentów, ale także symulują procesy sądowe.

Common law i precedensy

Ciekawe obserwacje przywożą wykładowcy polskich wydziałów prawa wracający ze stażów na zagranicznych uczelniach. Kierowany przez doc. dr Elżbietę Łojko zespół przeprowadził w tym roku wśród tej grupy ankietę, z której wynika, że są dość duże różnice między programami nauczania uczelni zagranicznych w porównaniu do programu realizowanego na wydziale prawa UW. Największe ujawniły się między uniwersytetami nauczającymi w systemie prawa common law (Wielka Brytania; USA) a uniwersytetami nauczającymi w systemie prawa kontynentalnego (Niemcy, Włochy, Francja). Ponieważ system prawa precedensowego wymusza większe nastawienie na rozwiązywanie kazusów, program studiów w tych krajach jest tak skonstruowany, aby uczyć studentów konkretnych, praktycznych umiejętności w dziedzinie prawa.
– W Polsce, ale także w Niemczech, Francji czy we Włoszech, studia mają charakter bardziej akademicki; choć jak zauważyli nasi respondenci, wszędzie (poza Włochami i Hiszpanią) dużo mniejszą wagę w programie nauczania przyszłych prawników przywiązuje się do tzw. przedmiotów ogólnohumanistycznych i historycznych. Przedmioty takie jak historia prawa, fi lozofi a, socjologia traktowane są tam jako przedmioty nieobowiązkowe lub o charakterze specjalizacyjnym – mówi opracowująca wyniki tej ankiety Monika Dziurnikowska- -Stefańska.
Z wypowiedzi wykładowców WPiA UW wynika również, że zagraniczne uczelnie w swoich programach mają dużo więcej zajęć z prawa prywatnego – w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Kanadzie prawo cywilne rozbite jest na 6–7 odrębnych przedmiotów. Dużo większa jest też intensywność ich nauczania: zajęcia dwa, a nawet trzy razy w tygodniu. Zdaniem wykładowców biorących udział w badaniu, podstawowe różnice w programach nauczania między zagranicznymi wydziałami prawa a wydziałami prawa w Polsce wynikają w równiej mierze z rodzaju systemu prawa, co z idei samych studiów prawniczych: czy mają one być szkołą zawodową, czy raczej dawać ogólne wykształcenie akademickie. – Należy zwrócić uwagę, że nawet uniwersytety niemieckie, które mają według badanych najbardziej zbliżony do naszego program nauczania, kładą nacisk przede wszystkim na nauczanie przedmiotów dogmatycznych – komentuje dr Dziurnikowska-Stefańska.

Wiedza, umiejętności, postawy

Czego więc powinny uczyć polskie wydziały prawa? Sędzia Jerzy Stępień, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, a obecnie prodziekan wydziału prawa uczelni Łazarskiego, przywołuje kanon podstawowy: uniwersytet ma dać absolwentowi wiedzę, umiejętności i postawy. – Wiedzę nasze uczelnie dają, z umiejętnościami jest już gorzej, a co do postaw, to sprawa jest jeszcze bardziej złożona – mówi sędzia Stępień. W tym kontekście stwierdza, że studentów prawa należałoby uczyć w większym stopniu zagadnień praktycznych. Przekonany o tym jest także Andrzej Szlęzak, który uważa, że powinno to być realizowane nawet kosztem innych, mniej z praktycznego punktu widzenia przydatnych przedmiotów. Przesuwanie proporcji w programach kształcenia prawników to argument dość często przywoływany. Praktycy nie mają wątpliwości, że po to, by więcej było zajęć praktycznych, należy rezygnować z przedmiotów teoretycznych i dogmatycznych. Z tą opinią zgadza się prof. Teresa Gardocka, dziekan wydziału prawa Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie. – Jeśli na studiach prawniczych przedmiotem obowiązkowym, kończącym się egzaminem, jest historia doktryn polityczno-prawnych, a jednocześnie nie uczy się pisania umów, to jak ich absolwenci mają być przygotowani do pracy – mówi.

Praktyka zamiast ekonomii?

Wśród przedmiotów, które mogłyby wypaść z programów studiów, wymienia się również m.in. historię, socjologię prawa, a także ekonomię. Jednak, jak się okazuje, sprawa nie jest taka prosta, bowiem równolegle do dyskusji o potrzebie „upraktycznienia” studiów prawniczych toczy się dyskusja o konieczności dostosowywania się prawników do potrzeb biznesu, który coraz liczniejszej grupie z nich daje zajęcie. Jeśli z tego punktu widzenia mówi się o potrzebie orientowania się prawnika w problemach gospodarki, a nawet poszczególnych jej branż, to usuwanie ekonomii z programu nauczania nie byłoby uzasadnione. Gdy do tego dodać, że coraz poważniejszym wyzwaniem dla prawników jest komunikacja z menedżerami w korporacjach, to może należałoby wprowadzić im na studiach elementy zarządzania i marketingu? A do tego jeszcze coraz mocniejszy trend na specjalizację prawników, który doprowadzi prawdopodobnie do tego, że obecny podział na adwokatów i radców prawnych zastąpią w przyszłości specjalności: sprawy cywilne, karne, bankowość, nieruchomości itd. Czy i jak uczelnie powinny dostosowywać do tego swoje programy?

Dla kogo te zmiany?

– Gdy mówimy o potrzebie przygotowywania przez uczelnię absolwentów do pracy, to musimy odpowiedzieć na pytanie, jaką pracę mamy na myśli? – zauważa dr Elżbieta Mikos-Skuza, prodziekan ds. studenckich WPiA UW.
– Jeśli przyjąć, że praktyka prawnicza to takie zawody jak adwokat, radca prawny, notariusz, sędzia czy prokurator, to ze statystyk wynika, że trafi a do nich tylko ok. 15 procent absolwentów wydziałów prawa. Czy pod te 15 proc. powinny być reformowane programy studiów? – zastanawia się dr Mikos- -Skuza. Natomiast Elżbieta Łojko dodaje, że nie ma takiej prostej zależności pomiędzy wybieraną podczas studiów specjalizacją a późniejszą pracą zawodową absolwentów. W jej seminarium magisterskim z socjologii prawa, a więc przedmiotu teoretycznego i ogólnorozwojowego, uczestniczy każdego roku około 50 studentów. Spotyka się później z nimi i okazuje się, że wielu jest adwokatami, prokuratorami, sędziami.

Przedmioty do wyboru

Postulaty dokładania nowych elementów do programu muszą skutkować eliminowaniem innych albo tworzeniem szerokiego wachlarza opcji, z którego student wybiera pod kątem przyszłej pracy najlepszy dla siebie zestaw. Takie możliwości stwarzają obecnie wszystkie uczelnie. Obok przedmiotów ogólnych, stanowiących niezbędne podstawy wykształcenia prawnika, student może wybierać wiele innych zajęć, w tym również o charakterze praktycznym. Na UW jest wśród nich także kurs pisania pism procesowych. Fakt, że nie daje on jeszcze punktów do puli zaliczeniowej, bo prowadzony jest przez studencką fundację. Jest także stosunkowo nieliczny (50 osób rocznie), ale pokazuje, że takie możliwości istnieją i mogą być rozwijane. Pod warunkiem oczywiście, że studenci będą tym zainteresowani, bo jak mówi Elżbieta Mikos-Skuza, większość z nich wybiera w ramach opcji raczej przedmioty teoretyczne, które są łatwiejsze do opanowania i zaliczenia.

Praktyka w klinice

Jednym ze sposobów na zdobywanie podczas studiów praktycznych umiejętności jest praca w ramach studenckich klinik prawa. Ich uczestnicy rozwiązują pod kierunkiem „dorosłych” prawników prawdziwe problemy prawne i piszą pozwy oraz inne pisma procesowe. Jak mówi Filip Czernicki, jeden z animatorów ruchu studenckich klinik prawa, jest ich obecnie w kraju 25, czyli przy większości wydziałów prawa, a każdego roku pracuje w nich blisko 1700 studentów i blisko 200 ich nauczycieli.
– Jeśli każdy z tych studentów opracowuje w ciągu roku średnio siedem opinii prawnych, to pozwala to uczestnikom poradni na dość intensywny kontakt z praktyką prawniczą. A ponieważ uczelnie też odczuwają niedosyt praktyki w swoich programach oraz mają kłopoty z organizowaniem wymaganych przez standardy nauczania praktyk zawodowych dla studentów, to coraz chętniej włączają studenckie poradnie prawne do swojego procesu dydaktycznego – mówi Czernicki. Na części wydziałów prawa praca w poradni może już być studentowi zaliczona jako praktyka, a na Uniwersytecie Opolskim została uznana za przedmiot obowiązkowy. Zdaniem Filipa Czernickiego zmierza to powoli do tego, co jest w USA, gdzie taka pozycja poradni jest niemal normą.

Szkoły, specjalizacje

Mimo toczącej się wciąż dyskusji o kierunkach zmian w programach kształcenia prawników i występowania w społeczności akademickiej pewnego oporu przed nadawaniem im praktycznego charakteru, na uczelniach pojawia się coraz więcej inicjatyw idących właśnie w tym kierunku.
– Myślę, że samo życie potrafi wymusić na uczelniach, aby uczyły one także praktycznych podstaw zawodu prawniczego – mówi Krzysztof Rączka, który obok szerokiej listy przedmiotów, spośród których mogą wybierać jego studenci, wymienia także kilka szkół prawa zagranicznego na UW, które pozwalają na zdobycie dodatkowej wiedzy o systemie prawnym wybranego państwa.
Z kolei dr hab. Teresa Gardocka, dziekan wydziału prawa SWPS, mówi, że jej studenci mają już do wyboru trzy tzw. małe specjalizacje, czyli kilkumiesięczne zajęcia z wybranej dziedziny prawa. Są to kursy z prawa medycznego, prawa własności intelektualnej i praw mniejszości narodowych. Na takiej specjalizacji studenci dość szczegółowo uczą się przepisów i zasad obowiązujących w tych dziedzinach, co potem skutkuje odpowiednim wpisem do dyplomu ukończenia studiów.
– Dla absolwenta, który szuka pracy w instytucji ochrony zdrowia, wydawnictwie czy urzędzie, który zajmuje się mniejszościami, to może być argument do zatrudnienia go, choćby na próbę, do wykonywania jakichś pomocniczych prac – mówi prof. Gardocka. – A to już daje jakieś zaczepienie na start i możliwość uzupełniania wiedzy potrzebnej do takiej pracy, także w praktyce – dodaje. Radca prawny Teresa Stecyk, przewodnicząca komisji do spraw aplikacji KRRP, chwali ten pomysł, ale przypomina jednocześnie, że gdy ona przed laty studiowała na lubelskim UMCS, to takie specjalizacje też były do wyboru. – Po takim kursie za specjalistę od prawa karnego czy cywilnego jeszcze nie można było się uważać, ale pewne podstawy do ewentualnej dalszej specjalizacji to dawało. Szkoda, że to później zarzucono, a teraz odświeża się pewne stare pomysły, ale bez spójnej całościowej koncepcji – mówi mec. Stecyk. Jej zdaniem wszelkie nowe pomysły na zmiany w programach studiów powinny uwzględniać to, że ich absolwent będzie szukał konkretnej pracy, ale także fakt, że znaczna część obecnych studentów trafi na aplikacje.
– Zdajemy sobie sprawę z tego, że nasi kandydaci chcą się dostać na aplikację, więc musimy ich do tego przygotować. I tu właśnie pojawia się problem. Brakuje koordynacji między działaniami uczelni a instytucjami, które decydują o aplikacjach prawniczych – mówił w wywiadzie dla „Dziennika Gazeta Prawna” Krzysztof Rączka.

Jeśli na aplikację, to...

Dziekan wydziału prawa na UW wywołał w ten sposób kolejny temat. Jego zastępczyni Elżbieta Mikos-Skuza zwraca uwagą, że aby przygotować dobrze absolwenta do zdania egzaminu na aplikację, należy zapewnić mu porządną dawkę wiedzy z przedmiotów ogólnych i humanistycznych. – A więc znowu kolizja z postulatem kształcenia praktycznego. Pojawia się ona zresztą także w innym jeszcze miejscu. Otóż zarówno Teresa Stecyk, odpowiadająca w samorządzie radcowskim za organizację aplikacji, jak i Andrzej Szlęzak, poszukujący młodych i zdolnych ludzi do pracy w swojej kancelarii, oczekują od nich solidnej wiedzy prawniczej, szerokich horyzontów, umiejętności analitycznego myślenia. Jeśli więc wydziały prawa mają wypuszczać takich absolwentów, to raczej nie powinny likwidować przedmiotów humanistycznych. Jak pogodzić te często sprzeczne ze sobą postulaty? – Podczas pracy w kancelarii czy na aplikacji osoba o szerokiej wiedzy i nauczona analitycznego myślenia szybko opanuje pisanie pism procesowych. Z kogoś, kto już to umie, ale nie potrafi analizować problemów, znacznie trudniej wykrzesać błyskotliwe pomysły – komentuje dr Mikos-Skuza.

Krzysztof Sobczak

Źródło: Czasopismo Kancelaria nr 9/10

]]>