Po pierwsze, wart 1,5 miliarda złotych fundusz obsługują… wolontariusze. Studenci siedzą w komisjach stypendialnych, przeglądają tony papierów, liczą, sprawdzają i pomagają podjąć decyzję o tym, czy przyznać stypendium, czy nie. Studenci, wspierając pracowników uczelni, z pewnością się czegoś uczą. Zaczynają zwłaszcza rozumieć, jak skomplikowane są przepisy, skoro nawet pracownicy uczelni nie mają pewności jak np. traktować dany dochód. Przy okazji dowiadują się, ile kto zarabia i z kim ma dziecko.
Obecnie wniosek o pomoc materialną liczy co najmniej kilka stron, trzeba do niego dołączyć: informacje o dochodach własnych, rodziców, pracującego rodzeństwa, otrzymywanych lub płaconych alimentach. Dane te dotyczą roku poprzedniego. Jeśli ktoś stracił właśnie pracę, to jeszcze musi udowodnić tzw. dochody utracone. To jednak dopiero początek papierologii. Dochodzą do tego zaświadczenia ze szkół, w których uczy się rodzeństwo, z ZUS, z gminy - o wielkości gospodarstwa… Gdyby za dwa - trzy lata okazało się, że wystarczy wysłać jeden formularz, jak w programie 500 +, i system sam zweryfikuje czy jego autor kwalifikuje się do stypendium, byłaby to prawdziwa cyfrowa rewolucja na uczelni.
Wiceminister nauki: pracujemy nad zmianami w systemie stypendialnym>>
Co więcej, może w końcu udałoby się wyłapać tych wszystkich, którzy prowadzą działalność gospodarczą, ale nie mają dochodów, choć pod uczelnię podjeżdżają bmw. Podobno to nierzadkie przypadki. A to nie wszystkie problemy. Obecnie może się zdarzyć tak, że rodzeństwo, które studiuje w tym samym mieście, ale na różnych uczelniach, dostaje stypendia w różnej wysokości. W Warszawie, zwykle na uniwersytecie – są one znacznie wyższe, w SGGW – niższe. Ze sprawiedliwością nie ma to nic wspólnego, bo życie w stolicy w obu przypadkach kosztuje przecież tyle samo. Dlatego każda próba naprawy tego patologicznego systemu, to krok w dobrym kierunku.
Nowe rozwiązanie powinno zostać wdrożone jak najszybciej – w końcu chodzi o sprawiedliwy podział 1,5 miliarda złotych. I – co ważniejsze - o tysiące studentów, którzy od lat muszą się męczyć z niebywałą papierologią. I którzy teraz - z powodu źle działającego systemu stypendialnego - obrywają rykoszetem.
Resort nauki planuje rewolucję w stypendiach>>