Teraz, gdy wyniki ewaluacji są znane przyszedł czas na pierwsze podsumowania i próbę odpowiedzi na pytanie, czy reforma nauki spełniła pokładane w niej oczekiwania i czy dane, którymi na razie dysponujemy rzetelnie pokazują stan nauk prawnych w Polsce? Pomysł na ocenę pracy prawników był prosty: ministerstwo brało pod uwagę jakość publikacji, przychody ze źródeł zewnętrznych (granty, prace zlecone itd) oraz wpływ badań na otoczenie. Pierwsze dwa kryteria były wyliczane matematycznie, trzecie było wynikiem oceny ekspertów.

Czytaj:
Plus czy krzyżyk? - konflikty i chaos po ewaluacji działalności naukowej>>

Znów zmiany na liście czasopism naukowych - niektóre sporo zyskują>>
Tylko dwie uczelnie z najwyższym wynikiem w naukach prawnych - posypią się skargi>>

 

Cele reformy na razie niezrealizowane

Do ewaluacji przystąpiło łącznie 39 jednostek, a prawo można studiować 68 ośrodkach. Ewaluowane badania naukowe prowadzone są więc w 57 proc. uczelni kształcących przyszłych prawników. Pozostałe skupiają się na dydaktyce i przygotowaniu kandydatów do egzaminów wstępnych na aplikacje. Oznacza to, że chyba już ostatecznie zerwaliśmy z tradycyjnym modelem studiów prawniczych, w którym przygotowanie do wykonywania zawodu jest połączone z mocną podbudową teoretyczną. Statystycznie nauki prawne wypadły bardzo dobrze. Przeszło 25 proc. ocenianych jednostek dostało najwyższe kategorie A i A+, 56 proc. uzyskało kategorię B+, a zaledwie 12 proc. kategorię B. Na pierwszy rzut oka Polska jest naukową potęgą w prawoznawstwie, a cele reformy nauki zostały osiągnięte.

Sprawdź też: Wyniki ewaluacji działalności naukowej za lata 2017-2021 >>>

Czy oznacza to, że w ciągu ostatnich lat nastąpił przełom i nagle polskie uczelnie wysforowały się tak mocno do przodu? A może, co sugerują krytycy ewaluacji, ministerstwo podrasowało wyniki tak, by prawie wszyscy byli zadowoleni, a niektórzy nawet dostali fory? Ponieważ Minister Edukacji i Nauki pomimo wcześniejszych zapowiedzi nie udostępnił na razie kompletu danych ewaluacyjnych, możemy na razie pokusić się o wstępną analizę opartą o niepełne informacje. To, co z nich wynika pokazuje, że główne cele reformy nie zostały na razie osiągnięte, i być może nigdy ich nie osiągniemy. Z drugiej strony nasza nauka prawa nie jest, jak chcieliby jej krytycy, zaściankiem, w którym uprawia się naukę równoległą, bez kontaktów ze światem zewnętrznym.

Czytaj też: Problemy oceny parametrycznej polskich czasopism naukowych z dziedziny nauk prawnych >>>

Daleko do umiędzynarodowienia

Na pewno nie udało się przekonać uczonych, żeby chętniej publikowali międzynarodowo. Świadczy o tym liczba tekstów z prawa publikowanych w czasopismach indeksowanych przez bazę SCOPUS. Spośród polskich uczelni w międzynarodowym rankingu wydziałów prawa Times Higher Education notowany jest tylko Uniwersytet Warszawski, a progiem wejścia do tego rankingu jest publikowanie rocznie 20 tekstów w czasopismach prawniczych na SCOPUSie. Sam fakt, że tak niski próg była w stanie przekroczyć tylko jedna uczelnia, pokazuje istotę problemu.

Wina jednak nie leży po stronie uczonych.  Za opublikowane teksty uczelniom przydzielane były punkty decydujące o kategorii badawczej. O tym, ile punktów przyniesie artykuł w danym czasopiśmie decydował algorytm i ocena ekspercka. Generalnie, ten system preferował publikacje w czasopismach nie związanych z dogmatykami prawniczymi. Teksty pisane dla osób zajmujących się danym systemem prawnym zwykle znajdują mniej czytelników, a w konsekwencji przynoszą mniej punktów niż te publikowane w czasopismach z innych dyscyplin. Prawnicy publikowali więc za granicą, ale w czasopismach nieprawniczych. Stąd spora część tego dorobku wsparła pozycję rankingową innych dyscyplin kosztem prawa. Dodatkowo, w trakcie okresu ewaluacyjnego minister zdecydował się dowartościować ex gratia czasopisma polskie, przyznając im często więcej punktów niż bardzo dobrym czasopismom zagranicznym.

 

 

Znalezienie złotego środka pomiędzy klasycznymi badaniami polskiego prawa sądowego a takimi, które zainteresują uczonych badających inne systemy prawne jest istotnym problemem do rozwiązania na potrzeby przyszłych ewaluacji. MEiN, chcąc dobrze, wywołał skutek odwrotny do zamierzonego - zniechęcił do publikowania za granicą, bo to jednak dodatkowy i niepotrzebny wysiłek, skoro taki sam a nawet lepszy wynik punktowy można było uzyskać publikując w kraju, często we własnych uczelnianych zeszytach naukowych.

Z drugiej strony, nacisk na umiędzynarodowienie, nawet jeśli był tylko częścią działań PR-owskich związanych z reformą nauki, zachęcił uczelnie do zgłaszania czasopism prawniczych do bazy SCOPUS. I na tym polu mamy sukcesy. W bazie tej znajduje się coraz więcej polskich czasopism prawniczych, w tym także publikujących głównie po polsku i o sprawach polskich. Oznacza to, że krajowe redakcje prawnicze umiały dostosować się do standardów międzynarodowych, a dla wydawcy SCOPUSa Polska stała się atrakcyjnym rynkiem.

Czytaj także:
Prof. Stec: W naukach prawnych też warto stawiać na międzynarodowy przekaz>>
Prof. Stec: "Pakiet wolnościowy" nie taki straszny, choć warto go doprecyzować>>

Arbitralna ocena trzeciego kryterium

Drugie kryterium oceny prawników powiązane było z wynikami finansowymi. Upraszczając nieco, ministerstwo przyjęło prostą regułę: im więcej udokumentowanych środków na badania, tym więcej punktów. Reguła ta zachęcała wręcz do palenia środkami publicznymi w piecu. Gros punktów w tej kategorii można było otrzymać za granty przyznawane przez polskie i europejskie agencje. Uczelnie korzystały z pieniędzy którymi należało zarządzać gospodarnie, rzetelnie i celowo. Tymczasem system zachęcał do tego, by wyniki naukowe osiągać jak największym kosztem. Projekt badawczy wykonany przy budżecie 100 tys. zł. byłby gorzej oceniony niż ten sam projekt z milionowym budżetem. Wydziały prawa dostały więc wyraźny sygnał: im drożej, tym lepiej.

Trzecie i ostatnie kryterium ewaluacji to wpływ badań na otoczenie społeczne i gospodarcze. Prawnicy musieli przekonać recenzentów, że ich badania do czegoś się przydają. Większość prac prawniczych kończy się wnioskami co do tego, jak należy prawo stosować lub jak powinno się je zmienić. Wykazanie więc, że wnioski te zostały zaakceptowane przez praktykę lub że doprowadziły do zmiany obowiązujących wydawało się zadaniem prostym. Z wstępnych danych wynika jednak, że to kryterium rodzi najwięcej wątpliwości. Dla ekspertów często nie było jasne, jak należy wpływu dowodzić, a w przypadku nauk prawnych trudno spodziewać się, by projekt aktu prawnego był zaopatrzony w bibliografię i przegląd literatury. Nie pomogło też to, że eksperci wiodący nie byli prawnikami, brakowało im więc wiedzy nie tylko o nauce, ale i o praktyce stosowania prawa. Ich oceny były więc czasem arbitralne, by nie rzec - przypadkowe. Jak zatem widać, ewaluacja jest trudnym w stosowaniu narzędziem sterowania nauką. Przy ustalaniu bodźców dla uczelni bardzo łatwo wywołać efekt odwrotny do zamierzonego. Potencjał rozwojowy nauk prawnych jest duży. Od działań MEiN zależy, czy zostanie on należycie wykorzystany w najbliższych latach.

 

 

Prof. Piotr Stec to radca prawny, nauczyciel akademicki, doktor habilitowany nauk prawnych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Opolskiego, od 2011 dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Opolskiego, specjalista w zakresie prawa własności intelektualnej i prawa cywilnego porównawczego.

 

Publikacja dofinansowana ze środków budżetu państwa w ramach programu Ministra Edukacji i Nauki pod nazwą „Nauka dla Społeczeństwa” nr projektu (nr NdS/529966/2021/2021 kwota dofinansowania 0 całkowita wartość projektu  276 920,00 zł”.