W czasach obecnych nie mieć dyplomu – wstyd! Uniwersytety, prywatne uczelnie kuszą nowymi kierunkami studiów, przyjmują masowo maturzystów, a po kilku latach wypuszczają na rynek pracy nowych bezrobotnych. Obecnie dyplom nie jest przepustką do uzyskania wymarzonej pracy, o czym świadczą dane statystyczne : w końcu marca 2012 w skali krajowej zarejestrowanych było 236 tys. bezrobotnych absolwentów.
Problem m. in. tkwi w błędnej strukturze kształcenia i w powstawaniu niepotrzebnych kierunków. Na przestrzeni lat pedagogika, psychologia czy zarządzanie były najbardziej oblegane. Kierunki te ukończyło mnóstwo studentów, a rynek pracy już się nimi nasycił. Istnieje wciąż wiele kierunków, których specjalistów rynek pracy nie potrzebuje np. politologia, socjologia, filozofia. Dużo osób idzie na studia nie mając określonych planów na przyszłość i wybierają łatwe kierunki.
Obecnie najbardziej poszukiwanymi przez pracodawców są absolwenci kierunków technicznych – informatyka, mechatronika, budownictwo. Niestety, te kierunki uchodzą za bardzo trudne, dlatego nie często wybierane są takie studia. Poza tym studia techniczne są kosztowniejsze dla uczelni. Potrzebna jest bowiem wysoce wykwalifikowana kadra dydaktyczna oraz całe zaplecze techniczne. Nie wszystkie uczelnie państwowe czy prywatne mogą sobie na to pozwolić. Tworzą więc kierunki humanistyczne.
Często słyszy się opinię, że wiedza nabyta w trakcie studiów zupełnie nie przydaje się w przyszłej pracy zawodowej. W harmonogramach zajęć pojawiają się nieprzydatne przedmioty. Studenci muszą tę niepotrzebną wiedzę przyswoić. Szkoły wyższe w dużej mierze stawiają na ilość, a nie jakość. Odbija się to na poziomie nauczania. Przyjmowani są bowiem prawie wszyscy kandydaci chętni do studiowania. Niekoniecznie wszyscy oni chcą faktycznie zdobywać wiedzę, uczestniczyć w zajęciach i solidnie przykładać się do egzaminów. Zdarza się, że studenci ślizgają się z jednej sesji na drugą, a po 5 latach studiowania nie znają podstawowego zakresu wiedzy w danej dziedzinie, nie wspominając już o wykorzystaniu jej w praktyce.
Następnym problemem przy poszukiwaniu pracy jest brak doświadczenia studentów. Pracodawcy często wymagają 2, 3-letniego stażu na określonym stanowisku. Studenci natomiast w trakcie trzech lat studiów odbywają tylko 2, 3-tygodniowe praktyki! Niektóre kierunki nie wymagają ich nawet wcale!
Na studiach dziennych nie jest przecież łatwo zdobywać doświadczenie zawodowe.
Jedną z możliwości jest wolontariat czy działalność w różnego rodzaju organizacjach, kołach naukowych czy samorządach studenckich. Reasumując, gdzie więc leży wina masowego bezrobocia u absolwentów szkół wyższych?
Z jednej strony to studenci odpowiadają za wybór kierunku, po którym wiadomo, że pracy nie będzie. Z drugiej strony uczelnie kształcą masowo wszystkich chętnych i tym samym obniżają poziomu kształcenia.
Może, gdyby uczelnie oceniano na podstawie ilości absolwentów, którzy podjęli pracę w przeciągu roku po ukończeniu studiów, poziom kształcenia by wzrósł?
Może wtedy na uniwersytetach zlikwidowane będą kierunki mniej popularne i zmieni się struktura kształcenia? Zwiększy się nacisk na praktyczne kształcenie studentów?
Czy to wszystko wpłynie pozytywnie i przyczyni się do zmniejszenia się rzeszy bezrobotnych Polaków z dyplomem?
Agnieszka Brewka jest ambasadorem Wolters Kluwer Polska na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy