Prywatny Uniwersytet Autonomiczny Chile, jednego z najszybciej rozwijających się w ostatnich latach krajów Ameryki Łacińskiej, podpisał w ostatnich tygodniach bezterminowe umowy o pracę ze 150 doktorantami z Europy.
Jest wśród nich stu Hiszpanów, preferowanych przez chilijskie władze uniwersyteckie ze względu na znajomość języka.
"Europa miała nieporównanie większe niż Chile możliwości kształcenia personelu naukowego, a teraz ci naukowcy zyskują możliwość zatrudnienia i dalszego publikowania swych prac naukowych stąd, z Chile" - oświadczył prorektor Uniwersytetu Autonomicznego Chile, Hernan Viguera.
"Odkąd stopa życiowa w Chile wzrosła, satysfakcja materialna, zarobki, jakie uzyskują u nas ci cudzoziemcy, są znacznie wyższe niż w Hiszpanii lub jakimkolwiek kraju europejskim - dodał. - To samo mogę powiedzieć o nakładach finansowych na badania naukowe, jakie jest w stanie zmobilizować nasza uczelnia".
Uczelnia ta podpisała również znaczną liczbę kontraktów z pracownikami naukowymi z Rosji, Włoch i Meksyku. Naukowcy, których pozyskuje z Europy chilijski uniwersytet, to głównie specjaliści z takich dziedzin jak medycyna, biomedycyna, architektura, historia sztuki i pedagogika.
W bardzo skomplikowanym chilijskim systemie szkolnictwa wyższego uniwersytety prywatne, które stanowią dziś połowę wszystkich wyższych uczelni, należą do najdroższych w Ameryce Łacińskiej. Według danych opublikowanych przez publiczną uczelnię, Uniwersytet Santiago de Chile, czesne dochodzi na tych uniwersytetach do 5 000 dolarów i pokrywają je w całości studenci.
Wyższe uczelnie publiczne w Chile również uzyskują niewielką pomoc od państwa, które udziela jednak stypendiów lub kredytów samym studentom.
Kraj był przez ostatnie lata scenerią dziesiątków wielkich demonstracji, w których studenci domagali się zaprzestania prywatyzacji szkolnictwa wyższego oraz wprowadzenia czytelnego systemu pomocy stypendialnej i finansowania uniwersytetów.