Kodeks karny nie nakłada kar za uprawianie prostytucji, natomiast karze za zachowania związane z prostytucją, zwłaszcza za doprowadzenie innej osoby do uprawiania prostytucji, nakłanianie lub ułatwianie jej uprawiania oraz sutenerstwo. Kodeks wskazuje też prostytucję jako jeden z celów prowadzenia handlu ludźmi, który jest karalny. Zmuszanie do prostytucji zagrożone jest karą od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Z kolei za czerpanie korzyści z cudzego nierządu grozi do 3 lat więzienia (od roku do 10 lat - w przypadku, gdy ofiarami padają nieletni).
W Polsce wciąż dominującą formą handlu ludźmi jest zmuszanie kobiet do prostytucji. Policjanci podkreślają, że ściganie tego rodzaju przestępstw to sprawa złożona. "Podział prostytucji na tę świadczoną w agencjach towarzyskich i innych lokalach oraz tzw. prostytucję przydrożną wydaje się ulegać powolnemu zatarciu. Jest to pochodną coraz większej skali zorganizowania grup przestępczych zajmujących się czerpaniem korzyści z nierządu i ułatwianiem świadczenia usług seksualnych, a także współpracy, jaką podejmują polskie grupy przestępcze z wyspecjalizowanymi grupami bułgarskimi" - podkreślono w "Raporcie o stanie bezpieczeństwa w Polsce w 2012 r." autorstwa MSW.
Policjanci wskazują, że współpraca ta prowadzi do przejmowania coraz większej części sektora usług seksualnych w Polsce przez bułgarskie grupy przestępcze, które za możliwość funkcjonowania na danym terenie przekazują część dochodów uzyskanych z przestępstw miejscowym polskim grupom przestępczym. Jak podkreślają eksperci, większość kobiet decyduje się na współpracę z policją wyłącznie w przypadku zbyt częstej przemocy fizycznej ze strony sprawców czy też odbierania przez sutenerów zbyt dużej części pieniędzy, bądź w przypadku pojawienia się konfliktów w ramach grupy sutenerów.
Polskie grupy przestępcze najczęściej zmuszają do prostytucji cudzoziemki pochodzące z za wschodniej granicy, głównie Ukrainy i Białorusi. Kobiety te potem świadczą usługi seksualne w agencjach towarzyskich lub tzw. mieszkaniówkach, czyli mieszkaniach specjalnie do tego wynajętych. "Większość tego typu miejsc zarządzana jest przez lokalne grupy przestępcze, które między sobą przekazują odpłatnie osoby wykorzystywane w prostytucji. Pojawia się, więc sytuacja tzw. handlu wewnętrznego w ramach kraju" - wskazano w raporcie MSW.
Problem nie dotyczy tylko cudzoziemek sprowadzanych do Polski, także wiele Polek trafia do krajów zachodniej Europy - ile, trudno ocenić, bo wiele z tych, które zdołały uciec, nigdy nie zgłasza się na policję. Gdy dojadą do kraju docelowego, zaczyna się ich dramat. Jak podkreślają policjanci, przestępcy zabezpieczają się na wypadek, gdyby dziewczyna chciała uciec czy powiadomić policję. Robią jej kompromitujące zdjęcia lub filmy i grożą np. przekazaniem ich rodzinie. To zazwyczaj wystarczy, by kobiety nie decydowały się na współpracę z organami ścigania nawet wtedy, gdy np. na pewien okres trafią do Polski.
W 2012 roku w sprawach dotyczących przestępstw zmuszania do prostytucji wszczęto 28 postępowań przygotowawczych. Rok wcześniej było ich 16. W ub. r. policja ujawniła 26 przestępstw zmuszania do prostytucji (o 7 więcej niż w roku 2011). Status osoby pokrzywdzonej przyznany został 23 osobom.
Z danych Prokuratury Generalnej wynika, że w zeszłym roku prokuratury oskarżyły o handel ludźmi 32 osoby, prowadzono 65 postępowań dotyczących takich spraw, 230 osób, w większości kobiet, zostało pokrzywdzonych na skutek tego przestępstwa. Według danych prokuratury największa liczba postępowań dotyczyła wykorzystywania osób w związku z prostytucją i innymi usługami seksualnymi.
Według informacji resortu sprawiedliwości w 2012 r. za handel ludźmi zostało skazanych 22 sprawców - 11 osób usłyszało wyroki od dwóch do pięciu lat więzienia, a jedna powyżej pięciu lat. W czterech przypadkach sądy zawiesiły warunkowo wykonanie kary. Wiceminister sprawiedliwości Michał Królikowski mówił niedawno, że Polska nie może wprowadzić przepisów regulujących prostytucję, ponieważ świadczenie usług seksualnych jest sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dodał, że polskie prawo nie zabrania prostytucji, ale też nie może stygmatyzować osób prostytuujących się.
Skutecznym sposobem na walkę z tym zjawiskiem może być karanie za korzystanie z usług prostytutek. Szacuje się, że roczny dochód z prostytucji to ok. 200 mld dolarów; w ciągu roku sutener może zarobić ok. 100 tys. euro na każdej z pracujących dla niego kobiet. To dochodowa "gałąź przemysłu" i coraz częściej słyszy się o pomysłach, żeby ją opodatkować, jednak nie wolno zapominać, że prostytucja to rodzaj niewolnictwa i przemocy wobec kobiet - przekonywali uczestnicy niedawnej debaty zorganizowanej przez Polskie Lobby Kobiet.
Grzegorz Dyjak (PAP)