Lekarka z Poznania Marlena K. stanęła w sierpniu 2015 r. przed sądem dyscyplinarnym obwiniona o stosowanie nienaukowej metody leczenia miażdżycy, tj. chelatacji. Pani doktor stosowała terapię przez osiem lat, koszt jednej kroplówki wynosi średnio od 100 do 150 zł.
Wcześniej, w lutym 2015 r. prokuratura umorzyła wobec niej postępowanie karne za stosowanie tej metody, gdyż żaden pacjent nie ucierpiał.
Chelatacja polega na dożylnym podawaniu czynników, takich jak EDTA powszechnie akceptowana w medycynie przy zatruciu metalami ciężkimi, w celu usunięcia ich z organizmu. Jej skuteczności nie potwierdzono naukowo.
Metoda naukowo nie potwierdzona
Okręgowy sąd lekarski I instancji początkowo uniewinnił lekarkę, ale po odwołaniu się rzecznika dyscypliny zawodowej , uznał winę Marleny K. i stwierdził naruszenie art. 57 Kodeksu etyki lekarskiej. Przepis ten mówi, że lekarz nie może posługiwać się metodami uznanymi przez naukę za szkodliwe lub bezwartościowe. Sąd ukarał Marlenę K. naganą.
Sąd II instancji Naczelny Sąd Lekarski 2 marca 2017 r. utrzymał w mocy orzeczenie sądu I instancji. I dodał, że działanie lekarski było sprzeczne z art. 4 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, gdyż lekarz ma obowiązek wykonywać zawód, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób.
Terapia nie była szkodliwa
Do Sądu Najwyższego zaskarżył ten wyrok obrońca obwinionej, twierdząc, że wyrok w sprawie obwinionej jest brakiem szacunku do koleżanki i zasad prawnych. Twierdził, że metoda medyczna jest stosowana od 50 lat i uznaje ją Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne. Wniósł zatem o uniewinnienie lekarki.
W odpowiedzi rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy dr Grzegorz Wrona stwierdził, że działania lekarki są przejawem braku szacunku dla pacjentów. Obwiniona nie powinna stosować metody niesprawdzonej naukowo, choćby dlatego, że narusza ona uchwałę NRL z listopada 2009 r. zakazującą stosowania chelaterapii. - Nigdy żadne wiarygodne badania naukowe nie potwierdziły skuteczności tej metody do leczenia miażdżycy - mówi rzecznik dr Grzegorz Wrona i dodaje, że te kroplówki są traktowane jak "krecik" do przepychania rur kanalizacyjnych.
Obwiniona lekarka zapewniała, że sporna metoda jest terapią przyszłości i spośród przesłuchanych przez prokuraturę 72 pacjentów, nikt nie skarżył się na jej szkodliwość.
SN utrzymuje karę w mocy
Sąd Najwyższy oddalił kasację obrońcy, gdyż nie doszło do rażącego naruszenia prawa. Jak podkreślił sędzia sprawozdawca Rafał Malarski uchwała Naczelnej Rady Lekarskiej z 2009 r. nie jest samowolą, lecz wykonaniem ustawowego obowiązku wynikającego z art. 39 ust. 1 ustawy o izbach lekarskich. Ponadto kodeks etyki zakazuje stosowanie metod nie zweryfikowanych naukowo. Potwierdziły to trzy ekspertyzy biegłych.
- Obwinionej nie zarzucono, że stosuje metody szkodliwe czy bezwartościowe, ale, że łamie standardy etyki, które nakazują leczenie metodami naukowo potwierdzonymi - powiedział sędzia Malarski.
Sygnatura akt SDI 114/17, postanowienie z 8 lutego 2018 r.