Pod hasłem „Psychologia to nauka, nie czary” w czwartek zainicjowano kampanię protestacyjną polskich psychologów, której patronuje Akcja Sceptyków Polskich. Protest wspierają również prof. Dariusz Doliński i prof. Grzegorz Sędek z SWPS oraz prof. Ryszard Stachowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu i prof. Eleonora Bielawska-Batorowicz (Uniwersytetu Łódzkiego.
Test Rorschacha należy do tzw. testów projekcyjnych wykorzystywanych w ekspertyzach sądowych i przez niektóre instytucje, np. Rodzinne Ośrodki Diagnostyczno-Konsultacyjne działające na zlecenie sądów rodzinnych. Ich zwolennicy twierdzą, że służą do wydobycia nieświadomych treści psychicznych, których badany nie jest w stanie ujawnić świadomie.
„Testy projekcyjne mają jednak tę zasadniczą wadę, że polegają jedynie na interpretacji nadawanych przez badaną osobę indywidualnych znaczeń wieloznacznemu materiałowi bodźcowemu przez prowadzącego je psychologa” – powiedziała w rozmowie z PAP dr Magdalena Kaczmarek z Centrum Technik Pomiaru Psychologicznego z SWPS.
Przykładowo test drzewa polega na jego narysowaniu, a sposób w jaki zrobi to badany jest interpretowany przez psychologa. Podobnie przebiega test apercepcji tematycznej – w tym przypadku badana osoba ocenia serię obrazków ilustrujących sceny z życia społecznego. Stosowany jest też test zdań niedokończonych, który polega na tym, że prowadzące je osoba analizuje jakie dokończenia są dopisywane.
„Najbardziej kontrowersyjny jest Test Rorschacha, nazywany również testem plam atramentowanych” - powiedział PAP dr Konrad Maj, psycholog społeczny z SWPS, jeden z organizatorów protestu. Powstał on w 1921 r., a jego autorem jest Hermann Rorschach, szwajcarski psychoanalityk.
Test składa się z 10 tablic z plamami atramentowymi. Są one prezentowane badanej osobie, która opowiada co na nich widzi. Jej odpowiedzi są następnie interpretowane przez prowadzonego test psychologa. Stawia on diagnozę dotyczącą stanu psychicznego pacjenta i jego cech osobowości.
„Kłopot polega na tym, że taki test nie daje jednoznacznej odpowiedzi. A dowolność w interpretacji uzyskanych w nim odpowiedzi jest tak duża, że więcej mówi on o samym diagnoście aniżeli o badanej osobie. Dlatego jesteśmy przeciwni wykorzystywania ich wyników przez biegłych w sprawach sądowych, kiedy np. podejmowana jest tak ważna decyzja jak to czy ktoś ma trafić do więzienia” – twierdzi dr Maj.
Jego zdaniem, sądy dopuszczają opinie biegłych sporządzone w oparciu o testy projekcyjne, gdyż nie zdają sobie sprawy jak dużym błędem są obarczone, w tym szczególnie testy plam atramentowanych. Tymczasem służą do rozstrzygania tego czy ktoś np. dokonał gwałtu lub jest winny molestowania seksualnego” – podkreśla.
Dr Kaczmarek przyznaje, że testy projekcyjne mogą być przydatne, ale wyłącznie wtedy, gdy są stosowane przez doświadczonego psychologa i to raczej w terapii, a nie w ocenie danej osobny. Nadają się do lepszego nawiązania przez psychologa kontaktu z badana osobą. „Gdy jednak na ich podstawie chcemy ocenić czy dziecko było molestowane seksualnie przez ojca, to jest to zbyt słaba przesłanka” - dodaje.
Dr Maj zwraca uwagę, że większość specjalistów uznaje test plam atramentowych za pseudonaukowy. „Wywodzi się on jeszcze z czasów psychoanalizy Freuda, która w czasach współczesnych w znacznym stopniu się zdezaktualizowała” – przekonuje. Amerykańskie Towarzystwa Psychologiczne wypowiedziało się o tym teście sceptycznie.
Autorzy akcji protestacyjnej „Psychologia to nauka, nie czary” chcą by w sprawie testu Rorschacha wypowiedziało się również Polskie Towarzystwo Psychologiczne. Zbierają podpisy pod listem protestacyjnym, który zamierzają skierować do PTP.
Zbigniew Wojtasiński (PAP)