"Wprost" ma przeprosić producenta filmowego, Lwa Rywina na okładce. Przeprosiny muszą zostać opublikowane na okładce. To precedensowy wyrok warszawskiego sądu apelacyjnego.
W lutym 2003 r. (rok po wybuchu tzw. afery Rywina) "Wprost" zrobiło okładkę z fotomontażu głowy podejrzanego wówczas o płatną protekcję Rywina w środku muszli klozetowej. Tytuł: "Rywinoterapia", w podtytule redakcja pytała: "Ilu ludzi władzy pociągnie za sobą Rywin?". Lew Rywin zareagował pozwem o ochronę dóbr osobistych. Za pierwszym razem sąd uznał, że okładka nie dotyczy bezpośrednio Rywina, bo jego wizerunek został potraktowany jako symbol korupcji. W powtórzonym po apelacji procesie sąd uznał, że "odwołanie do skojarzeń skatologicznych jest uwłaczające dla każdego człowieka, nawet dla skazanego. I nawet jeśli przyjąć, że okładka była satyrą, to jej dopuszczalne granice przekroczono, bo upokarza, poniża ona człowieka."
Warszawski sąd apelacyjny utrzymał ten wyrok. Uznał, że motywem zrobienia takiej okładki było "zwiększenie sprzedaży i poniżenie osoby", a nie zabranie głosu w dyskusji o korupcji. Sąd zmienił wcześniejszy werdykt w jednej kwestii - formy przeprosin. Orzekł, że nie wystarczy tekst na trzeciej stronie "Wprost", ale że przeprosiny i stwierdzenie, iż "sposób prezentacji wizerunku był poniżający i uwłaczający godności" Lwa Rywina, ukazać się mają dużymi literami na okładce tygodnika. - Tam, gdzie zostało naruszone dobro, powinno być i oświadczenie. Ci, co widzieli okładkę, zobaczą i to oświadczenie - mówiła sędzia Joanna Zaporowska. "Wprost" ma na wykonanie wyroku 14 dni. Nie wstrzyma go samo złożenie kasacji do Sądu Najwyższego, co zapowiedział w "Gazecie Wyboczej" pełnomocnik tygodnika mec. Maciej Łuczak.
(Źródło: GW/KW)