Jeszcze w środę zostanie przesłana skarga na przewlekłość postępowania; akta od dawna powinny trafić do sądu apelacyjnego, tak się jednak ciągle nie stało - powiedział adwokat. W lutym br. do warszawskiego sądu trafił pozew, obejmujący 16 osób reprezentowanych przez pełnomocnika Cara. Chcą oni uznania, że za tragedię odpowiedzialny jest Skarb Państwa. Korzystny wyrok umożliwiłby później poszkodowanym dochodzenie roszczeń. Adwokat wskazywał, że sprawa w pozwie zbiorowym dotyczy jedynie ustalenia odpowiedzialności państwa w związku z katastrofą.
W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił pozew, uznając że w świetle prawa nie był dopuszczalny. Sąd wskazał, że zgodnie z ustawą w postępowaniu grupowym nie można dochodzić roszczeń o ochronę dóbr osobistych, jak de facto - według sądu - było w przypadku tego pozwu. 9 maja Car przesłał zażalenie na tę decyzję. Odpis zażalenia otrzymała także reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna, która w czerwcu wysłała odpowiedź na zażalenie do warszawskiego sądu apelacyjnego. Sąd apelacyjny odpowiedział, że nie ma akt sprawy i odesłał odpowiedź prokuratorii generalnej do sądu okręgowego.
- W sądzie okręgowym poinformowano mnie, że dotarła tam odpowiedź prokuratorii na zażalenie, ale nie ma tzw. zwrotki, potwierdzającej że prokuratoria dostała odpis zażalenia. Później w biurze obsługi interesantów powiedziano mi, że zwrotka jednak jest, ale z jakichś powodów nie trafiła do akt sprawy- relacjonuje pełnomocnik. Mec. Car uważa, że akta co najmniej od 1,5 miesiąca powinny być w sądzie apelacyjnym. Przekonuje, że o losy sprawy dopytują go osoby, które podpisały się pod pozwem i inni poszkodowani, którzy chcieliby dołączyć do pozwu w przypadku uwzględnienia zażalenia przez sąd apelacyjny.
W Sądzie Okręgowym w Warszawie, pod koniec lipca sąd złożył reklamację na poczcie w sprawie zwrotki. Oczekiwanie na jej rozpatrzenie może jeszcze zająć ok. dwóch tygodni.
Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 r., w pawilonie odbywały się wtedy międzynarodowe targi gołębi pocztowych. Pod zawalonym dachem zginęło 65 osób, a spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W dniu katastrofy na dachu hali zalegała gruba warstwa śniegu.Od dnia katastrofy do sądów w Katowicach i Chorzowie wpłynęły dziesiątki indywidualnych spraw o odszkodowania oraz wiele tzw. zawezwań do próby ugodowej. Łączna kwota zgłoszonych roszczeń sięgała kilkudziesięciu milionów złotych. Niektóre sprawy zakończyły się wyrokami, niewielka część ugodami, inne ciągle są w toku.W zakończonych sprawach sądy zwykle przychylały się do roszczeń, choć zasądzały odszkodowania, zadośćuczynienia i renty w niższej kwocie, niż domagali się poszkodowani - od kilku do kilkuset tys. zł.
W kwietniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie odrzucił pozew, uznając że w świetle prawa nie był dopuszczalny. Sąd wskazał, że zgodnie z ustawą w postępowaniu grupowym nie można dochodzić roszczeń o ochronę dóbr osobistych, jak de facto - według sądu - było w przypadku tego pozwu. 9 maja Car przesłał zażalenie na tę decyzję. Odpis zażalenia otrzymała także reprezentująca Skarb Państwa Prokuratoria Generalna, która w czerwcu wysłała odpowiedź na zażalenie do warszawskiego sądu apelacyjnego. Sąd apelacyjny odpowiedział, że nie ma akt sprawy i odesłał odpowiedź prokuratorii generalnej do sądu okręgowego.
- W sądzie okręgowym poinformowano mnie, że dotarła tam odpowiedź prokuratorii na zażalenie, ale nie ma tzw. zwrotki, potwierdzającej że prokuratoria dostała odpis zażalenia. Później w biurze obsługi interesantów powiedziano mi, że zwrotka jednak jest, ale z jakichś powodów nie trafiła do akt sprawy- relacjonuje pełnomocnik. Mec. Car uważa, że akta co najmniej od 1,5 miesiąca powinny być w sądzie apelacyjnym. Przekonuje, że o losy sprawy dopytują go osoby, które podpisały się pod pozwem i inni poszkodowani, którzy chcieliby dołączyć do pozwu w przypadku uwzględnienia zażalenia przez sąd apelacyjny.
W Sądzie Okręgowym w Warszawie, pod koniec lipca sąd złożył reklamację na poczcie w sprawie zwrotki. Oczekiwanie na jej rozpatrzenie może jeszcze zająć ok. dwóch tygodni.
Hala MTK zawaliła się 28 stycznia 2006 r., w pawilonie odbywały się wtedy międzynarodowe targi gołębi pocztowych. Pod zawalonym dachem zginęło 65 osób, a spośród ponad 140 rannych 26 osób doznało ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. W dniu katastrofy na dachu hali zalegała gruba warstwa śniegu.Od dnia katastrofy do sądów w Katowicach i Chorzowie wpłynęły dziesiątki indywidualnych spraw o odszkodowania oraz wiele tzw. zawezwań do próby ugodowej. Łączna kwota zgłoszonych roszczeń sięgała kilkudziesięciu milionów złotych. Niektóre sprawy zakończyły się wyrokami, niewielka część ugodami, inne ciągle są w toku.W zakończonych sprawach sądy zwykle przychylały się do roszczeń, choć zasądzały odszkodowania, zadośćuczynienia i renty w niższej kwocie, niż domagali się poszkodowani - od kilku do kilkuset tys. zł.