Jak informuje "Dziennik Polski", w Polsce listami gończymi poszukiwani są podejrzani lub oskarżeni o nawet najbardziej błahe przestępstwa. Najczęściej wystarczy, że osoba niepłacąca alimentów czy sprawca drobnego oszustwa ukrywa się przed prokuraturą lub sądem.
"Oczywiście można zlecić policji zwykłe poszukiwania, ale to jest mało skuteczne. Wystarczy, że ktoś wyjedzie za granicę, czy nawet do innego miasta i ma właściwie święty spokój. Z listem gończym tak łatwo nie jest" – tłumaczy sędzia Barbara Zawisza, wiceprezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia.
Po wystawieniu listu gończego poszukiwany automatycznie trafia do systemu policyjnego w całej strefie Schengen. To oznacza, że np. niemiecki policjant, legitymując polskiego obywatela, od razu ma informacje, że jest on poszukiwany przez polski wymiar sprawiedliwości i może go zatrzymać.
Podinspektor Mariusz Ciarka, rzecznik małopolskiej policji, przyznaje, że większość niegroźnych przestępców łapana jest nie w wyniku prowadzonego śledztwa, ale przez przypadek. "Najczęściej podczas kontroli drogowych" – mówi podinsp. Ciarka. (PAP)