Jakubiak przedstawił senatorom informacje o działalności spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych po objęciu ich w 2012 r. nadzorem bankowym. Przedstawił bardzo krytyczny obraz działalności kas. Dyskusja nad sprawozdaniem KNF trwała w czwartek w Senacie 7,5 godziny.
Pierwszą część wystąpienia Jakubiak poświęcił działaniom podejmowanym przez SKOK-i w okresie bezpośrednio przed objęciem nadzorem bankowym. Podkreślał, że dochodziło wtedy do działań mających na celu zmniejszenie przejrzystości kas i utrudnienia ich kontroli.
W 2007 r. - zaznaczył szef KNF - utworzono w Luksemburgu spółkę z o.o. pod nazwą SKOK Holding, do której w kolejnych latach były przekazywane udziały w spółkach zależnych od krajowej SKOK. "Spółka ta zajmuje się zarządzaniem papierami wartościowymi, będącymi w jej posiadaniu i jest przykładem wehikułu inwestycyjnego, działającego według prawa luksemburskiego" - mówił Jakubiak. "To typowy wehikuł, którego celem jest unikanie obciążenia podatkowego" - dodał.
Także w ramach kontroli przeprowadzonej przez KNF od początku 2013 r. do września br. w kasach, w tym w 12 największych, wykazano bardzo dużo nieprawidłowości. "Zaprzeczam, że Komisja prowadziła kontrolę w kasach z jakąś wyjątkową agresywnością" - zapewnił Jakubiak.
Nieprawidłowości dotyczyły m.in. sposobu zarządzania kasami - właśnie niska jakość zarządzania była, według Jakubiaka, głównym powodem złej sytuacji finansowej niektórych kas. Wykryte błędy to m.in. brak funduszy własnych adekwatnych do prowadzonej działalności, dużo pożyczek na wysokie kwoty, wadliwa wycena posiadanych jako zabezpieczenie nieruchomości, zaniżanie kosztów utrzymania kredytobiorców, brak oceny wiarygodności kredytobiorców i pożyczkobiorców zwłaszcza przy udzielaniu tzw. "chwilówek".
Według Jakubiaka niedobory finansowe kas wynosiły ok. 1,5 mld zł, wartość kredytów przeterminowanych na koniec września 2014 r. to 5,4 mld zł, a współczynnik wypłacalności we wrześniu 2014 r. to minus 0.85 proc., przy minimum ustawowym 5 proc. "Grupa 30 kas wykazuje współczynnik wypłacalności poniżej wymogu ustawowego" - podkreślał szef KNF.
W sześciu kasach - zaznaczył - ocena ryzyka kredytowego była w ogóle dokonywana poza kasami, przez firmy zewnętrzne. Jednocześnie nie istniały w ramach kas spójne zasady zawierania takich umów.
Jakubiak przekonywał też, że w grupie SKOK "występują powiązania organizacyjne i personalne powodujące, że wąska grupa osób odnosi korzyści kosztem całego sektora". "Centralną rolę w grupie spółek utworzonych przez kasę krajową pełnią podmioty z Luksemburga, m.in. SKOK Holding, grupujący udziały spółek systemu SKOK" - podkreślał szef KNF. "Znaczące środki finansowe są nadal utrzymywane poza Polską, zamiast sprowadzenia ich do kraju i przeznaczenia na ratowanie zagrożonych kas, czego oczekuje KNF" - dodał.
Podał, że w 2013 r. sektor SKOK poniósł na rzecz spółek kontrolowanych przez SKOK Holding koszty wysokości ponad 83 mln zł. Dodał, że do końca 2013 r. w SKOK Holding zakumulowany został zysk w kwocie 33 mln euro, czyli 141 mln zł. "Kwota ta nie została wypłacona w postaci dywidendy należnej kasie krajowej" - powiedział.
Według Jakubiaka, po kontroli wiele kas nie realizowało zaleceń pokontrolnych KNF. Niektóre wręcz wstrzymywały się z przekazywaniem Komisji danych do kontroli.
W wielu kasach KNF po kontrolach wprowadzała zarząd komisaryczny. Tak jak np. w SKOK Wołomin, gdzie Komisja wprowadziła zarządcę komisarycznego "z uwagi na skalę naruszeń prawa". "Nie bez znaczenia były ustalenia prokuratury, skutkiem których były aresztowania członków władz SKOK Wołomin, a również odnoszące się do powiązań ustalonych i zatrzymanych sprawców czynnej napaści na wiceprzewodniczącego KNF" - powiedział Jakubiak.
"Było to działanie bez precedensu w ponad 20-letniej historii nadzoru finansowego w Polsce, ażeby wysokiego funkcjonariusza politycznego potraktowano działaniem, które w mojej opinii miało charakter próby zabójstwa" - dodał.
Odpowiadając potem na pytania senatorów wyjaśniał, że w SKOK Wołomin działała "zorganizowana grupa przestępcza", a osoba, która "stała na czele tego procederu, była zleceniodawcą próby zabójstwa" wiceprzewodniczącego KNF Wojciecha Kwaśniaka, i że nie była to tylko próba "uciszenia na kilkanaście miesięcy", jak to potem przedstawiano. "Widziałem pana przewodniczącego Kwaśniaka bezpośrednio po tym zdarzeniu, gdyby ktoś chciał kogoś wyeliminować na kilkanaście miesięcy, nie robiłby tego, co zrobił panu Kwaśniakowi" - relacjonował Jakubiak.
Szef KNF zaznaczył też, że w części kas przejmowano rozwiązania z systemu bankowego, ale dotyczyły one np. sposobu wynagradzania władz albo zawierania kontraktów menadżerskich. Ujawnił, że średnie wynagrodzenie niektórych członków zarządów SKOK-ów wynosiło 69,5 tys. miesięcznie. "Są jednocześnie dobrze zarządzane małe kasy, gdzie prezes sprawuje swoją funkcję społecznie" - dodał.
Według Jakubiaka w najlepszej sytuacji są właśnie niektóre małe kasy. "Można powiedzieć, że im dalej od kasy krajowej, tym lepsza sytuacja finansowa SKOK" - powiedział.
Jakubiak podkreślił, że więź między spółdzielcami, mająca być gwarantem stabilności kas, była wielokrotnie iluzoryczna, a współudziałowcy kas nie identyfikowali się ze swoimi spółdzielniami. "W jednej z kontrolowanych kas jeden przedstawiciel reprezentuje 37,5 tys. członków" - zauważył.
Oddzielnym problemem była kontrola KNF w kasie krajowej, nadzorującej kasy z mocy ustawy. Kontrola ta - podkreślał Jakubiak - wykazała, że krajowa kasa nie wywiązywała się ze swoich obowiązków w zakresie utrzymywania stabilności finansowej kas. W kasie krajowej wykazano m.in. dużą uznaniowość przy przekazywanej innym kasom pomocy, a także udzielanie darowizn na cele inne niż ustawowe. Te wszystkie nieprawidłowości spowodowały m.in., że KNF odmawiała zatwierdzania statutu kas, w tym krajowej.
W przypadku kas zagrożonych upadłością - mówił szef KNF - nie we wszystkich przypadkach można było je uratować np. przez fuzję z kasami lepszymi, jak niejednokrotnie próbowano robić. Niektóre z zagrożonych kas są na to zbyt duże. Dlatego jedynym ratunkiem dla kas znajdujących się na granicy niewypłacalności może być tylko przejmowanie ich przez banki. "Miejmy nadzieję, że w ten sposób uda się zabezpieczyć bezpieczeństwo deponentów" - mówił szef KNF. "Bo koszty upadłości kas ponosi sektor publiczny" - dodał.
Informacja szefa KNF zelektryzowała senatorów. "Dla mnie to opowieść jak z filmu sensacyjnego" - mówił senator Aleksander Świeykowski (PO). "Nie spodziewałem się, że na naszym rynku finansowym dzieją się takie rzeczy" - dodał. Pytał też, czy w wymienionym przez Jakubiaka SKOK Holding pojawiają się nazwiska polityków.
Jakubiak odparł, że w SKOK Holding "pewne nazwiska, które mają charakter nazwisk publicznych, przewijają się dosyć często". Nazwiska polityków też są - mówił - ale nie ma tam nazwisk "z pierwszych stron gazet".
Do wystąpienia szefa KNF odniósł się przede wszystkim senator Grzegorz Bierecki (PiS), uchodzący za twórcę systemu SKOK, wieloletni szef krajowej kasy. Zapewniał, że gdy jeszcze stał na czele krajowej SKOK, niejednokrotnie wprowadzał zarządy komisaryczne w kasach, w których były nieprawidłowości.
Mówił też, że po wystąpieniu Jakubiaka jest zdruzgotany sposobem funkcjonowaniu nadzoru bankowego w Polsce. W raporcie - przekonywał - jest wiele informacji nieprawdziwych - np. na temat instytucji, w których pojawia się jego nazwisko, a które albo nie mają związku ze SKOK-ami, albo dawno nie funkcjonują. "Jakich pan ma ludzi, którzy przygotowywali ten raport?" - pytał Jakubiaka. Wspomniał m.in., że w jednym z załączników umieszczona jest Fundacja Sursum Corda, którą wsparł własnymi pieniędzmi, ale która nie miała nigdy nic wspólnego ze SKOK-ami. "Jeżeli wszystko co robię jest związane z kasami, to proszę wpisać do tego PLL LOT, bo ostatnio leciałem samolotem" - kpił Bierecki.
Zdaniem senatora przedstawiona przez Jakubiaka informacja miała przede wszystkim cele polityczne, bo wielokrotnie naruszała dobre imię zarówno jego, jak i kas. W każdym normalnym kraju - kontynuował Bierecki - taka informacja albo byłaby utajniona, albo przedstawiana w inny sposób. "Ale rozumiem interesy, które za tym stoją" - oświadczył. "Czy chce pan doprowadzić do upadłości spółdzielczych kas?" - pytał szefa KNF.
Odnosił się też do niektórych wypowiedzi Jakubiaka. "Powiedział pan, że przeszkadzają panu procedury z Kodeksu postępowania administracyjnego, pan wini podmiot nadzorowany, że korzysta ze swoich zgodnych z ustawą uprawnień" - mówił. "Jeżeli to jest winą, że ktoś śmie pańskie decyzje podważać, to muszę panu powiedzieć, że obawiam sie poważnie o pańskie kwalifikacje do wykonywania tej funkcji" - zwrócił się do szefa KNF.
Polemizował też z pojawiającymi się w debacie tezami o związkach SKOK tylko z jednym ugrupowaniem politycznym - PiS. "Sprawa SKOK Wołomin. Sprawcą i mózgiem całej tej operacji był Piotr P., podpułkownik WSI, prezes Fundacji Pro Civili, zrzeszającej wyrzuconych żołnierzy WSI, który publicznie chwalił się swoją znajomością z prezydentem Komorowskim i bywaniem w pałacu Prezydenckim" - relacjonował Bierecki.
Jeszcze bardziej emocjonalny był senator Bogdan Pęk (PiS). "Pan, panie Jakubiak wystąpił jako politruk" - oświadczył. Zdaniem Pęka, jeśli są dowody na przestępstwa, trzeba sprawę kierować do prokuratury, ale jeśli nie, "wara od bezkarnego poniżania ludzi".
"Zostałem przez państwa zaproszony, by przedstawić informacje, jak komisja widzi sektor SKOK i zrobiłem to najlepiej jak potrafiłem" - mówił potem szef KNF. "Szacunek z mojej strony dla państwa wymaga, by moja informacja była pełna, a nie zdawkowa, byście państwo mieli świadomość powagi sytuacji" - tłumaczył Jakubiak.
"Tracę pojęcia dobra i zła" - podsumował całą debatę senator Leszek Czarnobaj (PO). (PAP)