Środowiska biznesowe chcą zliberalizowania obowiązujących regulacji, a sam dr Wiewiórowski uważa, że przepisy, choć restrykcyjne, to chronią przede wszystkim pracowników. W czwartek GIODO i prawnicy z całej Polski będą dyskutować m.in. na ten temat na konferencji naukowej w jednej ze stołecznych prywatnych uczelni.
W polskim prawie ochrony danych osobowych nie ma generalnej regulacji dotyczących danych biometrycznych. Dlatego - zdaniem GIODO - należy kierować się zapisaną w ustawie zasadą adekwatności, czyli mogą być zbierane tylko takie dane, które są odpowiednie do celu, który ma być osiągnięty. "To oznacza, że jeżeli celem jest gromadzenie informacji o czasie pracy pracownika, to niestety dokonywanie tego przy pomocy danych biometrycznych moim zdaniem nie jest wystarczającą podstawą do tego, żeby ingerować w dane na tyle istotne, jak dane biometryczne" - podkreśla Wiewiórowski.
Dodaje jednak, że już ochrona mienia może być wystarczającym uzasadnieniem dla zbierania danych biometrycznych. "Jeżeli mówimy o dostępie do pomieszczeń, w których znajdują się materiały promieniotwórcze, materiały wybuchowe, do skarbców itp., to kwestia dokładnej identyfikacji osoby jest tutaj jak najbardziej usprawiedliwionym celem do zbierania danych biometrycznych" - tłumaczy GIODO. Podkreśla jednak przy tym, że w takich sytuacjach należy identyfikować w taki sam sposób nie tylko pracowników, ale wszystkie osoby, które mają dostęp do takich pomieszczeń.
GIODO - jak mówi - "upiera się", że zbieranie danych biometrycznych powinno być badane w szczególny sposób. "Przede wszystkim dlatego, że przeciętna osoba nie ma pojęcia, co z takimi danymi można zrobić" - wyjaśnia. Jak zaznacza Wiewiórowski, np. na podstawie skanu tęczówki oka można poznać sytuację zdrowotną danej osoby. "Może się nagle okazać, że dana, która jest zbierana na potrzeby bezpieczeństwa, może być zbierana przez pracodawcę do zupełnie innych celów" - przestrzega Wiewiórowski.
Podkreśla też, że obecne przepisy dotyczące ochrony danych osobowych umożliwiają przetwarzanie tylko bardzo ograniczonego zakresu danych. Są one wprost wymienione w kodeksie pracy. Środowiska biznesowe chcą poluzowania tych zapisów.
Poprzedni GIODO Michał Serzycki wniósł do Senatu petycję z propozycją zmian w prawie pracy, jednak jego następca ją cofnął. "Byłem zmuszony wycofać tę petycję z Senatu, bo uważam, że to nie GIODO powinien zajmować się liberalizowaniem przepisów dotyczących ochrony danych osobowych. Jestem otwarty na dyskusję o tych zagadnieniach, ale jednak jest to dyskusja, którą powinni zająć się ci, którzy uważają, że system jest zbyt restrykcyjny. Ja uważam, że faktycznie jest restrykcyjny, ale jednak chroni on przede wszystkim dane osobowe" - podkreśla GIODO.
Prócz gromadzenia danych biometrycznych czwartkowa dyskusja w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie ma dotyczyć m.in. możliwości stosowania przez pracodawców testów psychologicznych czy wykrywaczy kłamstw przy badaniu pracowników bądź kandydatów do pracy.
Według GIODO trudnym tematem jest także gromadzenie danych nt. karalności pracowników. "Rozumiem doskonale, że pracodawca chce zabezpieczyć swoje interesy, również interesy swojego mienia i swoich klientów, więc wolałby nie zatrudniać osób, które były karane np. za przestępstwa dotyczące mienia" - przyznaje GIODO. Z drugiej strony obawia się, że pozwolenie pracodawcom na sprawdzanie przeszłości karnej pracowników, doprowadziłoby do "strukturalnego bezrobocia" osób, które kiedykolwiek zostały skazane. "To spowodowałoby, że wszelka resocjalizacja przestępcy mijałaby się z celem" - zauważa Wiewiórowski.
Rafał Lesiecki (PAP)