Marcin Plichta ani żadna z jego spółek nigdy nie posiadała obowiązkowego zezwolenia prezesa Narodowego Banku Polskiego na obrót złotem. Według zapewnień Plichty w czterech mennicach ma zdeponowane 110 kg złota o wartości 60 mln zł (według ekspertów to sumy wirtualne, taka ilość złota warta jest dziś góra 20 mln zł). Za handel bez zezwolenia grozi grzywna oraz więzienie
Takie zezwolenie i wpis do rejestru działalności kantorowej musi mieć każdy przedsiębiorca w Polsce, chcący kupować lub sprzedawać tzw. złoto dewizowe. Sztabki w czystej postaci (999,9) jakie według wielokrotnych zapewnień prezesa Plichty spółka Amber Gold nabywała w celu lokowania pieniędzy klientów, bez względu na gramaturę stanowią złoto dewizowe.
Biuro prasowe NBP w środę potwierdziło „Rzeczpospolitej", że ani Marcin Plichta, ani jego żona Katarzyna Plichta, a także kontrolowane przez nich spółki: Amber Gold czy Amber Gold Invest nie figurują w rejestrze działalności kantorowej, jaki działa przy prezesie NBP. Z nieoficjalnych informacji wynika, że nigdy się o takie zezwolenie Plichta nie starał. Może dlatego, że nie miałby szansy je otrzymać.
Źródło: Rzeczpospolita