Szefowa MEN została zapytana w poniedziałek w radiu TOK FM, jak wygląda praca szkół na zalanych terenach.

- Od kuratorów z czterech województw wiemy, że wczoraj wieczorem około 420 szkół było zamkniętych, ale już dzisiaj rano spływają informacje o kolejnych zamkniętych placówkach edukacyjnych - powiedziała Nowacka. Wśród powodów tego stanu wymieniła zalania, brak możliwości dojazdu bądź wykorzystywanie tych obiektów jako miejsc ewakuacji bądź pracy operacyjnej służb.

Czytaj też: Od poniedziałku zawieszone zajęcia w kilkuset placówkach oświatowych >

Zapytana, jak resort planuje pomóc placówkom edukacyjnym, szefowa MEN powiedziała, że w subwencji tzw. oświatowej jest rezerwa finansowa na takie wypadki jak powódź. Przyznała, że prawdopodobnie potrzebne będą także dodatkowe środki i zapowiedziała, że podczas poniedziałkowego posiedzenia rządu będzie o tym rozmawiała z ministrem finansów. - Jeszcze jesteśmy przed liczeniem strat, dlatego, że część budynków jest pod wodą. (...) Szacowanie strat zajmie kilka tygodni - wyjaśniła.

Powiedziała, że ministerstwo dysponuje też osobnym funduszem rządowym na pomoc dzieciom, które zostaną poszkodowane przez powódź. - Osobny fundusz jest np. na inwestycje w podręczniki albo wyjazd dla podratowania zdrowia - dodała.

Zapewniła, że zostanie zrobione wszystko, żeby dzieci były bezpieczne, a edukacja została przywrócona. - Tam gdzie to jest możliwe, dyrektorzy wiedzą, że mogą zorganizować edukację zdalną - powiedziała Nowacka.

Natomiast w miejscowościach kompletnie zalanych, szczególnie na Opolszczyźnie i Dolnym Śląsku nie ma sieci i nie ma prądu. Więc przez te dwa dni "edukacja schodzi niestety na dalszy plan, bo podstawowe jest bezpieczeństwo dzieci".

Zaznaczyła, że rząd jest gotowy do pomocy. - Mamy na to pieniądze. Premier poprosił też ministra do spraw Unii Europejskiej o zwrócenie się do państw Unii Europejskiej o działania solidarnościowe - przekazała.

- Prawdopodobnie będziemy decydować o stanie klęski żywiołowej, ale na terenach, które są objęte powodzią. Jak na razie, przynajmniej moim zdaniem, nie ma podstaw do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej na terenie całego kraju. Są przecież miejsca, gdzie powódź nie dotarła i nie dotrze - powiedziała Nowacka.

Poinformowała, że jeszcze w poniedziałek spotka się z dyrektorami departamentów, żeby wspólnie zastanowić się, w jaki sposób wesprzeć te placówki i uczniów na zalanych terenach.

Wspomniała, że istnieje możliwość zorganizowania miejsc pobytu w szkołach, ale jak zaznaczyła powinno to być zorganizowane we współpracy z samorządami. - Mamy doświadczenie, chociażby z czasu wybuchu wojny w Ukrainie, gdzie masowo przyjmowano dzieci, żeby miały gdzie mieszkać, gdzie chodzić do szkoły. (...) Dzisiaj cała uwaga skoncentrowana jest na przeżyciu, ale w ciągu tygodnia nie wszystkie domy będą nadawały się do użytku, a dzieci muszą być bezpieczne i mieć proces edukacyjny - powiedziała Nowacka. (am/PAP)