Część samorządowców postulująca przejęcie wynagrodzeń nauczycieli przez państwo nie uwzględniła faktu, iż w tej sytuacji część oświatowa subwencji ogólnej byłaby wówczas miniaturowa, a wiarygodność kredytowa wielu polskich gmin i powiatów spadłaby poniżej zera. Mielibyśmy pełzający powrót do, znanych już tylko najstarszym, terenowych organów administracji państwowej. Albo masową komasację gmin do rozmiarów umożliwiających ich ekonomiczny byt.
Dobry statut szkoły daje przewagę w sądzie>>
Receptą układy zbiorowe
Co mogłoby znaleźć się między centralistycznie zorganizowanym resortem a zdecentralizowanym samorządem lokalnym? Może na poważnie to,co pewnie tylko w jakiejś idealnej, odległej rzeczywistości przewiduje art. 36 Karty Nauczyciela, czyli układy zbiorowe? Trzeba by pewnie wypracować nie tylko rozwiązania prawne, lecz także nową, pełzającą praktykę, np. od układów zawieranych na poziomie województw między związkami zawodowymi a samorządami lokalnymi z kuratorem oświaty jako stroną gwarantującą w imieniu państwa pewne minimum, do układów zawieranych na poziomie JST.
Czyli pełna decentralizacja państwa w tym obszarze. Nie tylko nauczyciele boją się terenowego zróżnicowania wynagrodzeń (dlaczego?) – przecież doświadczają tego nauczyciele w USA (choć rozumiem problem skali), lecz także inni pracownicy tzw. sfery budżetowej w Polsce. Kto powiedział, że wszędzie musi być tyle samo? Tym bardziej, że siła nabywcza polskiej złotówki jest w różnych regionach różna (wystarczy tylko zajrzeć na stronę Głównego Urzędu Statystycznego)
Pełna wersja artykułu: "Wynagrodzenia nauczycieli w Polsce i w Stanach Zjednoczonych. Analiza porównawcza" ukazała się w miesięczniku "Finanse Komunalne" nr 6/2019>>