Nauczyciele, z którymi rozmawiała „Gazeta Wyborcza”, alarmują, że sześciolatki powinny korzystać z innych książek niż siedmiolatki. Dlaczego? Bo to dzieci na różnym poziomie rozwoju i będą inaczej uczyły się pisać i czytać.
- Sześcioletni uczeń nie jest w stanie np. pisać tak drobnych liter jak siedmioletni - tłumaczy Małgorzata Barańska, od ponad 20 lat nauczycielka klas 0-III, współautorka podręcznika do zerówek.
Podstawowy problem to wielkość czcionki i odległości między liniami. Dziś odległość między liniami w zeszytach i ćwiczeniach dla 6-latków jest nawet dwa razy większa niż w wydawnictwach dla dzieci siedmioletnich. Większe dla sześciolatków powinny być również elementy do kolorowania, np. w ćwiczeniu do pisania literek po śladzie albo w ilustracjach do zadań na spostrzeganie - takich jak "powiedz, co widzisz na obrazku?". Szersze i prostsze muszą być nawet ścieżki "labiryntów", które są nie tylko graficzną zabawą, ale też wstępem do nauki pisania. Przedzierając się przez "labirynty", dzieci trenują koncentrację, prowadzenie ręki pod kontrolą wzroku i pisanie od lewej do prawej strony.
- Przeciętnie między wiekiem od 5,5 do 6,5 roku dokonuje się skok rozwojowy u dzieci. Powoduje m.in. kostnienie nadgarstka, dlatego dzieci starsze, które już ten etap mają za sobą, łatwiej piszą mniejsze elementy. Ruchy młodszych nie są na to dość precyzyjne - mówi Bożena Janiszewska, psycholog rozwojowy z Warszawy, autorka książki o dojrzałości szkolnej dzieci. - Chodzi też o dojrzewanie układu nerwowego, dzięki czemu dzieci starsze potrafią dostrzec mniejsze detale liter i więcej szczegółów na obrazku.
według Wiceministra Edukacji Zbigniewa Marciniaka dylematu nie ma. - Już teraz w pierwszej klasie są duże indywidualne różnice rozwojowe między dziećmi, a podręczniki są jednakowe. Podręczniki trzeba drukować jak dla młodszych dzieci. 7-latkom nic nie ubędzie, jeśli się pouczą z książek drukowanych większą czcionką. Rozwój zapewnią im inne pomoce dydaktyczne, przecież dzisiaj dzieci mają do dyspozycji więcej książek niż tylko elementarz - mówi.
Według pedagogów drukowanie jednego podręcznika dla sześciu- i siedmiolatków jest złym pomysłem.
Gazeta Wyborcza, 17 września 2008 r.
- Sześcioletni uczeń nie jest w stanie np. pisać tak drobnych liter jak siedmioletni - tłumaczy Małgorzata Barańska, od ponad 20 lat nauczycielka klas 0-III, współautorka podręcznika do zerówek.
Podstawowy problem to wielkość czcionki i odległości między liniami. Dziś odległość między liniami w zeszytach i ćwiczeniach dla 6-latków jest nawet dwa razy większa niż w wydawnictwach dla dzieci siedmioletnich. Większe dla sześciolatków powinny być również elementy do kolorowania, np. w ćwiczeniu do pisania literek po śladzie albo w ilustracjach do zadań na spostrzeganie - takich jak "powiedz, co widzisz na obrazku?". Szersze i prostsze muszą być nawet ścieżki "labiryntów", które są nie tylko graficzną zabawą, ale też wstępem do nauki pisania. Przedzierając się przez "labirynty", dzieci trenują koncentrację, prowadzenie ręki pod kontrolą wzroku i pisanie od lewej do prawej strony.
- Przeciętnie między wiekiem od 5,5 do 6,5 roku dokonuje się skok rozwojowy u dzieci. Powoduje m.in. kostnienie nadgarstka, dlatego dzieci starsze, które już ten etap mają za sobą, łatwiej piszą mniejsze elementy. Ruchy młodszych nie są na to dość precyzyjne - mówi Bożena Janiszewska, psycholog rozwojowy z Warszawy, autorka książki o dojrzałości szkolnej dzieci. - Chodzi też o dojrzewanie układu nerwowego, dzięki czemu dzieci starsze potrafią dostrzec mniejsze detale liter i więcej szczegółów na obrazku.
według Wiceministra Edukacji Zbigniewa Marciniaka dylematu nie ma. - Już teraz w pierwszej klasie są duże indywidualne różnice rozwojowe między dziećmi, a podręczniki są jednakowe. Podręczniki trzeba drukować jak dla młodszych dzieci. 7-latkom nic nie ubędzie, jeśli się pouczą z książek drukowanych większą czcionką. Rozwój zapewnią im inne pomoce dydaktyczne, przecież dzisiaj dzieci mają do dyspozycji więcej książek niż tylko elementarz - mówi.
Według pedagogów drukowanie jednego podręcznika dla sześciu- i siedmiolatków jest złym pomysłem.
Gazeta Wyborcza, 17 września 2008 r.