Podsumowując rok obowiązywania tych zmian, szefowa MEN powiedziała w piątek, że prace domowe stały się nieobowiązkowe i nie są oceniane, "natomiast prace domowe są i są zadawane".  W rozmowie z dziennikarzami zaznaczyła jednocześnie, że to, w jaki sposób nauczyciele pracują, "to jest kawałek autonomii zawodu nauczyciela". "Mam świadomość, że danie im autonomii i wypracowania dobrych metod jest podstawą" - powiedziała Nowacka.

- Mamy poczucie, że jeszcze więcej pracy, również ze strony ministerstwa, będzie wymagało przekazanie wszystkim nauczycielom tego, jak ten mechanizm można wykorzystywać, by dobrze egzekwować wiedzę - dodała. Zapowiedziała też ewaluację tego, "w jaki sposób nieobowiązkowość działa, jaki przynosi efekt edukacyjny, jak wpływa na dobrostan dzieci - wskazała.

 

- Będziemy też współpracować z nauczycielami, by mieli poczucie, że to, że prace domowe nie są obowiązkowe, nadal mogą być zadawane, a ocena niekoniecznie oznacza, że trzeba coś wpisać do dziennika, tylko, że zwyczajnie motywuje dzieci do dalszego działania - zaznaczyła. Zapytana, kiedy resort planuje przeprowadzenie ewaluacji obowiązującego rozwiązania, ministra odpowiedziała: - Mija rok, więc tak, żeby zobaczyć realnie efekt edukacyjny, to musimy zobaczyć wyniki. Jest wiele czynników, ale prowadzimy w tej chwili rozmowy z Instytutem Badań Edukacyjnych, nauczycielami i kuratoriami, żeby się dobrze do takiej ewaluacji przygotować - zaznaczyła. Jednocześnie dodała, że będzie to "działanie długofalowe".  Odnosząc się do głosów krytykujących zmiany, Nowacka zwróciła uwagę, że uczeń może nadal przećwiczyć zadania w domu. - To, że praca domowa jest nieoceniana, nie oznacza, że ma jej nie być, że nauczyciel nie może namawiać uczniów - stosując przecież dobrze im znane metody perswazyjne - do tego, żeby młodzież jak najlepiej się uczyła - dodała.