Sprawa dotyczy spółki akcyjnej Włodarzewska, wobec której sąd ogłosił upadłość we wrześniu 2017 r. Jak wynika z informacji pojawiających się w przestrzeni medialnej, śledczy zdecydowali się na postawienie zarzutów pięciorgu byłym członkom rady nadzorczej. 

- W każdym przypadku chodzi o udaremnianie zaspokajania wierzycieli i faworyzowanie niektórych z nich kosztem innych - powiedział cytowany przez wp.pl Krzysztof Bukowiecki, rzecznik Prokuratury Regionalnej w Łodzi.

Natomiast były prezes i większościowy akcjonariusz Włodarzewskiej usłyszał zarzuty niegospodarności, oszukania nabywców mieszkań i działania na szkodę wierzycieli (o czym poinformował "Puls Biznesu"). 

Wyrządzenie szkody w biznesie z wyższą karą 

Tzw. "afera Włodarzewskiej" może być więc jedną z pierwszych spraw, w których zastosowanie znajdą znowelizowane przepisy kodeksu karnego, które weszły w życie w październiku 2023 r. Regulacja była mocno krytykowana, a obawiał się jej zwłaszcza biznes. Na jej mocy istotnie zaostrzono bowiem odpowiedzialność prezesów i menedżerów spółek, a więc generalnie kary za przestępczość tzw. białych kołnierzyków (white-collar crimes). Przykładowo, za przestępstwo nadużycia zaufania, pranie pieniędzy czy nierzetelne prowadzenie dokumentacji można trafić do więzienia na długie lata. 

- Członek zarządu za swoją nietrafioną decyzję gospodarczą, która wyrządziła firmie szkodę przekraczającą 5 mln zł, będzie podlegał karze pozbawienia wolności od trzech do 20 lat, a gdy szkoda przekroczy wartość 10 mln zł, kara wyniesie od pięciu do 25 lat - wyjaśniał na łamach serwisu Prawo.pl Łukasz Chmielniak, adwokat, partner zarządzający w Kancelarii Chmielniak Adwokaci. 

Prawnik zaznaczał również, że obawa przed surowymi sankcjami i grożącymi karami może wpływać negatywnie na proces decyzyjny w spółkach, powodując swoisty paraliż po stronie kadry zarządzającej. To z kolei, w dłuższej perspektywie,  zaś może wywołać negatywne konsekwencje w obszarze obrotu gospodarczego.

Czytaj więcej: Ostrzejsza odpowiedzialność karna białych kołnierzyków - czarne chmury nad biznesem?

Zmiana podejścia 

Jak przypomina jednak dr hab. Iwona Gębusia, radca prawny w kancelarii Legal Insight, choć przepisy dotyczące określonych przestępstw gospodarczych zostały zaostrzone w ubiegłym roku, to przypadki pociągnięcia menadżerów do odpowiedzialności karnej zdarzały się wcześniej. Obecnie jednak przestępstwa dotyczące tzw. białych kołnierzyków są ścigane coraz częściej, i to w odniesieniu do decydentów wchodzących w skład różnych organów spółki. 

- Zakres podmiotowy czynu niegospodarności, czyli nadużycia zaufania, obejmuje wszystkie osoby, którym zostało powierzone kierownictwo w danym podmiocie. Może on dotyczyć naruszeń zarówno w sferze reprezentacji spółki, jak i prowadzenia jej spraw. Oczywiście w praktyce utarło się, że przestępstwo niegospodarności może zostać popełnione przede wszystkim przez członków zarządu czy innych piastunów reprezentujących spółkę. Niemniej jednak, aktualnie zwiększa się liczba spraw, w których instrumenty prawa represyjnego stosuje się względem członków rady nadzorczej. Na intensyfikację działań śledczych rzutuje zmiana optyki organów, które stosują środki sankcyjne, jak również podwyższenie standardów fachowości i rzetelności, oczekiwanych względem członków rad nadzorczych - wskazuje prawniczka. 

Jak wyjaśnia mec. Gębusia, przez wiele lat, mimo że przepisy pozwalały na pociągnięcie do odpowiedzialności członków rad nadzorczych, państwo nie korzystało z instrumentów władczych względem decydentów spółek. Zmiana podejścia organów stanowi m.in. konsekwencję afery Getback S.A. (obecnie Capitea S.A.). W odniesieniu do tego przypadku KNF wykorzystał cały wachlarz sankcji administracyjnych, także względem członków rad nadzorczych. A trzeba zaznaczyć, że surowość sankcji, zastosowanych przez organy państwowe, może mieć charakter prewencyjny i edukacyjny względem decydentów. Dodatkowo motywy przywołane w poszczególnych rozstrzygnięciach stanowią wskazówkę dla prokuratorów przy ocenie sposobu sprawowania mandatu przez członków rad nadzorczych.

Generalnie można więc dostrzec, że podejście organów (posługujących się instrumentami prawa administracyjnego albo karnego) zaczyna się zmieniać - zwłaszcza że mają do tego coraz mocniejsze narzędzia. 

 

Fasadowość rad nadzorczych 

Mec. Gębusia zwraca uwagę na jeszcze jedną kwestię, którą widać na przykładzie sprawy Włodarzewskiej - a mianowicie brak efektywnej kontroli korporacyjnej w Polsce. 

- Rada nadzorcza powinna „patrzeć na ręce” członkom zarządu, sprawować stały nadzór nad działalnością spółki, a często tego nie robi. Albo nie jest dość skrupulatna, zaangażowana i dociekliwa. Aktywne i fachowe rady nadzorcze są niestety w Polsce absolutnym wyjątkiem - mówi prawniczka. 

Zaznacza, że w konsekwencji nie ma u nas efektywnej kontroli korporacyjnej, m.in. dlatego, że w rodzimych radach nadzorczych nie zasiadają osoby faktycznie niezależne (zwłaszcza od zarządu i podmiotu dominującego). W Polsce decydenci w spółkach nie wywodzą się z reguły z otwartych, konkurencyjnych naborów. Najczęściej piastuni pochodzą z zamkniętego kręgu zawodowego lub towarzyskiego, zaś ich interesy pozostają zbieżne z perspektywą osób, którym zawdzięczają nominację. Często są to osoby powiązane osobowo, kapitałowo lub towarzysko. 

- Niejednokrotnie są uwikłani w sieć zależności: personalnych, finansowych lub majątkowych. Dlatego z różnych względów, także osobistych, nie będą weryfikować działań zarządu wystarczająco obiektywnie, i przez to nie spełnią swojej funkcji. Takie uwarunkowania i praktyki mają już na rodzimym rynku utrwalony charakter, co jest dysfunkcyjne z punktu widzenia interesu spółki oraz jej inwestorów - podsumowuje mec. Gębusia.