W 16 komisjach pracuje ponad 250 ekspertów. Komisje odbyły blisko 2700 posiedzeń. Niestety – jak wynika z najnowszych danych, do których dotarło Prawo.pl - ugody między poszkodowanymi pacjentami, a placówkami medycznymi w 2018 r. zawarto jedynie w 34 sprawach. Dla porównania Rzecznik Praw Pacjenta tylko w tym roku doprowadził już do zawarcia kilkunastu ugód, a nie jest to główny obszar jego działalności.

Wojewódzkie komisje ds. orzekania o zdarzeniach medycznych (potocznie zwane komisjami ds. błędów medycznych) działają od stycznia 2012 r. Pacjent szybciej i taniej miał na drodze pozasądowej ubiegać się o odszkodowanie za zdarzenia medyczne. Dzięki temu nie miał iść do sądu z powództwem cywilnym, gdzie sprawy ciągną się latami i są kosztowne. Takie były założenia, niestety nie udało się ich zrealizować. 

W 2018 r. na utrzymanie komisji wydano 3,65 mln zł, a w 2019 r. zaplanowano na ten cel 4,45 mln zł, nie licząc kosztów administracyjnych ponoszonych przez urzędy wojewódzkie.

Komisje trzeba zmodyfikować, by szpital nie mógł proponować złotówki odszkodowania​ - czytaj tutaj>>

 


Szpital nie ubezpiecza i zwleka

Prof. Dorota Karkowska, przewodnicząca wojewódzkiej komisji ds. zdarzeń medycznych na Mazowszu podkreśla, że trzy lata temu w ustawie o działalności leczniczej zostały zlikwidowane ubezpieczenia od zdarzeń medycznych i szpitale nie muszą się już ubezpieczać. Wykupują tylko ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, a ono nie obejmuje takich zdarzeń, w związku z tym szpital sam musi zaproponować wysokość odszkodowania i później pokryć jego koszty, dlatego placówki zaniżają jego wysokość lub zwlekają z wypłatą. 

- Problem polega na tym, że nie ma ubezpieczenia z tytułu zdarzeń medycznych, a ubezpieczenia OC szpitali nie obejmują zdarzeń, które są rozpatrywane przez wojewódzkie komisje – mówi prof. Karkowska. - Jeśli komisja orzeknie, że jest zdarzenie, to wtedy podmiot lecznicy ma zaproponować wysokość odszkodowania. Jego wysokość powinien wyliczyć według rozporządzenia ministra finansów. Część szpitali tak robi, jednak kwoty nie są wysokie, wahają się w granicach od 15 do 60 tysięcy złotych, a pacjenci składając wnioski walczą o 100 tysięcy złotych, a w przypadku śmierci pacjenta – spadkobiercy walczą o 300 tysięcy. Jednak są też takie placówki, które w ogóle nie dają odszkodowania lub proponują je w rażąco niskiej wysokości np. 1 zł i czekają czy pacjent pójdzie do sądu. Gdy sprawa tam trafi, wtedy uruchamia się ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej i wtedy – jeśli nie ma wątpliwości ze strony prawników ubezpieczyciela –zawierana jest ugoda - dodaje.

 

Idziesz na operację? Poznaj swoje prawa - czytaj tutaj>> 

Pacjent nie ma możliwości na realizację roszczenia

Prof. Karkowska podkreśla, że na wyniki prac komisji ogromny wpływ ma fakt, że mimo, że są one organami władzy publicznej, nie mają narzędzi, by zmusić szpitale do postępowania zgodnie z prawem. Mecenas podaje, że nie raz miała taką sytuację, że szpital nie zgadzał się z orzeczeniem komisji i nie chciał wypłacić odszkodowania.

– W takiej sytuacji nie mamy żadnych instrumentów, by placówkę do tego zmusić – podkreśla prof. Karkowska. – Dopiero, gdy w sprawę włączy się np.: Rzecznik Praw Pacjenta, szanse na  wywalczenie odszkodowania się nico zwiększają.  Ale tak nie powinno być. Ustawodawca powinien przewidzieć instrumenty, które pozwoliłyby na realizację roszczeń. 

Mecenas podkreśla, że brak w przepisach narzędzi, które umożliwiłyby osobie, która domaga się wypłaty roszczenia, jest podstawą do skierowania indywidualnej skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. – Nie realizowany jest art. 6 Europejskiej Konwencji o Prawach Człowieka, dlatego, bo europejski ustawodawca wyraźnie mówi, że państwo musi zapewnić realizację roszczenia – podkreśla prof. Karkowska.

Prof. Karkowska dodaje, że zostało już zaproponowanych kilka rozwiązań dotyczących tego, jak powinien być zmieniony pozasądowy system orzekania w Polsce, jednak żaden nie jest procedowany. 
 

Odszkodowanie złotówka lub stówka

Rzecznik Praw Pacjenta podkreśla, że wojewódzkie komisje stały się quasi-sądem cywilnym, bowiem stosuje się do nich przepisy kodeksu cywilnego, są powoływani biegli, których miało nie być, są też brane pod uwagę zeznania świadków.

Jednym z problemów związanych z działalnością komisji jest to, że szpitale, mimo orzeczonego błędu, wcale nie chcą wypłacać odszkodowań i zawierać ugód.

- Szpitale proponują kwoty rzędu 100 czy 200 zł odszkodowania dla poszkodowanego pacjenta – podaje rzecznik Chmielowiec. -  Tylko w 2018 r. mieliśmy kilkanaście takich sytuacji - dodaje.

Rzecznik podaje, że interweniuje, gdy ma sygnał z komisji, że szpital chce wypłacić rażąco niskie odszkodowanie. - Każdą taką sprawę analizujemy i jeśli dojdziemy do przekonania, że są szanse powodzenia, a w ponad 90 procentach przypadkach są, to sami wytaczamy powództwo w imieniu pacjenta – dodaje RPP.

Jako przykład Chmielowiec podaje sytuację, w której szpital zaproponował złotówkę odszkodowania, a gdy Rzecznik włączył się do sprawy, lecznica zaproponowała 100 tys. zł.

Komisje do spraw błędów medycznych do naprawy​ - czytaj tutaj>>
 

Spraw w sądach nie ubyło

Komisje nie spełniły także innego swojego istotnego założenia, czyli nie spowodowały, że do sądów wpływa mniej spraw związanych z błędami medycznymi. Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2018 r. do sądów trafiło 857 spraw dotyczących szkód wyrządzonych przez służbę zdrowia. Łącznie w sądach jest prowadzonych ponad 2300 takich spraw i ta liczba ciągle wzrasta. 

Bartłomiej Chmielowiec podkreśla, że niezwłocznie należy przyjąć przepisy usprawniające działalność tych komisji, niemniej jego zdaniem docelowo powinno się je zlikwidować i utworzyć kompletnie nowy pozasądowy model dochodzenia roszczeń przez pacjentów.


Konieczne zmiany w prawach pacjenta - ale pojawią się też obowiązki - czytaj tutaj>>
 

System oparty na szacowaniu uszczerbku

Zespół utworzony przy Ministerstwie Zdrowia do spraw opracowania propozycji ustawowych dotyczących praw i obowiązków pacjentów zaproponował taki system, że pacjent w razie stwierdzenia uszczerbku na zdrowiu, automatycznie uzyskiwałby odszkodowanie. Jego wysokość byłaby zależna od stwierdzonego stopnia uszczerbku.

Rzecznik Praw Pacjenta nie popiera pomysłu utworzenia systemu odszkodowawczego opartego wyłącznie na szacowaniu uszczerbku, gdyż – jak podkreśla – taki mechanizm nie bierze pod uwagę np.: długości cierpienia, wieku poszkodowanego pacjenta, czy pogorszenia jego sytuacji życiowej. 

Fundusz na odszkodowania dla pacjentów

W opinii Rzecznika uznanie zaistnienia zdarzenia medycznego na pierwszym etapie miałoby być stwierdzane przez radcę prawnego zatrudnionego np.: w Biurze Rzecznika Praw Pacjenta. Jednak powstać miałaby także komisja odwoławcza, w której by mógł zasiadać np. emerytowany sędzia Sądu Najwyższego, przedstawiciel ministra zdrowia i organizacji pacjenckich.

- Powinniśmy stworzyć fundusz, zarządzany przez organ np. przez Rzecznika Praw Pacjenta i skierować do niego pieniądze, które przeznaczamy teraz na wojewódzkie komisje – proponuje Chmielowiec. - Musielibyśmy się zastanowić nad tym, jak on miałby działać. Ubezpieczyciele mają już mechanizmy, które pozwalają na wypłatę odszkodowań, w których bierze się pod uwagę nie tylko uszczerbkowość, ale również inne czynniki takie jak długotrwałość leczenia, wiek, widoki na przyszłość.

Rzecznik Chmielowiec dodaje, że ważne jest, by w tym nowym modelu orzekać czy doszło do zdarzenia medycznego czy też nie, bez szukania winy. Dodaje, że istotne jest też właściwe zdefiniowanie najistotniejszych pojęć, w tym „zdarzenia niepożądanego”.