Pod koniec lipca premier Mateusz Morawiecki skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności konwencji stambulskiej z konstytucją. Miało to związek z wcześniejszym wnioskiem Ministra Sprawiedliwości - Prokuratora Generalnego o podjęcie przez rząd inicjatywy zmierzającej do wypowiedzenia konwencji. 

 

Ochrona kobiet przed przemocą tak, ale...

Prokurator Generalny w swoim stanowisku podkreśla, że cel konwencji stambulskiej – ochrona kobiet przed przemocą i przemocą domową – jest słuszny i zasługuje na wsparcie. Zapewnia jednak, że zmienione w ostatnich latach polskie prawo "odpowiada najwyższym standardom tej ochrony i zapisy konwencji w niczym tej sytuacji nie poprawiają". Natomiast - dodaje - konwencja zawiera elementy w oczywisty sposób naruszające polską konstytucję.

- W trakcie uchwalania ustawy o wyrażeniu zgody na ratyfikację konwencji polski parlament dysponował mylącym tłumaczeniem konwencji na język polski, które nie oddawało znaczenia oryginalnego tekstu i błędnie przedstawiało obowiązki państw stron, w tym Polski. Taki tryb procedowania jest niezgodny z art. 89 ust. 1 Konstytucji RP, albowiem nie można przyjąć, że parlament wyraził świadomą zgodę na związanie Rzeczypospolitej Polskiej zapisami konwencji stambulskiej - wskazuje. 

Czytaj: Konwencja stambulska "w rękach" prezydenta - wypowiedzenie łatwe nie będzie>>

I podaje przykład - m.in. rozbieżności w tłumaczeniu terminów „gender” w wersji angielskiej i „płeć” w wersji polskiej. - W wersji angielskiej pojęcie „gender” jest zdefiniowane jako „społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”. W polskiej wersji tekstu jako odpowiednik pojęcia „gender” najczęściej występuje inne znaczeniowo określenie „płeć” - czytamy w stanowisku.

Uboczny skutek? Małżeństwa jednopłciowe

W ocenie Prokuratora Generalnego błędne tłumaczenie prowadzi do "odejścia od klasycznego, biologicznego rozumienia terminów związanych z tożsamością płciową w polskim systemie prawnym". 

- Oznaczałoby, że podstawą przypisania płci nie jest zespół cech biologicznych, a jedynie społecznie uznawana rola lub aktywność odpowiadająca temu, co uznawane jest za kobiece lub męskie. Burzyłoby to spójność systemu prawnego, który już na poziomie konstytucji (art. 18 i 33) zakłada istnienie dwóch, biologicznych płci. Ubocznym skutkiem uregulowań konwencji mogłaby być konieczność wprowadzenia małżeństw biologicznie jednopłciowych - dodaje. 

Więcej: Rząd robi "pierwszy krok" do wypowiedzenia konwencji stambulskiej>>

W jego ocenie, niezgodne z Konstytucją RP są także zapisy "nakazujące uwzględniać i promować w edukacji dzieci ideologiczne podejście polegające na podważaniu i wykorzenianiu tradycyjnych ról społecznych mężczyzn i kobiet". Wskazuje, że to może stanowić zagrożenie dla postrzegania ojcostwa i macierzyństwa. 

- Zapisy Konwencji ponadto błędnie sugerują , że przyjęcie kryteriów biologicznych płci jest przyczyną przemocy wobec kobiet. Tego rodzaju ujęcie stoi w sprzeczności z przepisami Konstytucji RP przewidującymi neutralność światopoglądową państwa (art. 25 ust. 2 i 3) oraz z konstytucyjnym prawem rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami (art. 48 ust. 1 zd. 1). Polska nie może być związana prawem międzynarodowym nakazującym wprowadzać ideologię sprzeczną z wartościami wynikającymi z polskiej ustawy zasadniczej - dodaje.