Niedopatrzenie ministerstwa wykorzystują producenci sprzętu komputerowego. Gazeta podaje przykład firmy Toshiba, która na swojej stronie internetowej podała informację o współpracy w realizacji rządowego programu. Wiadomość zniknęła dopiero po interwencji MEN. Ale znany producent komputerów nie jest jedynym przedsiębiorcą, który wpadł na taki pomysł. Z marki skorzystał także Samsung oraz dystrybutor sprzętu Agraf, który założył stronę internetową z frazą "Cyfrowa szkoła" w adresie. Na stronie tej znalazły się informacje o programie oraz o przetargach sprzęt, oczywiście tylko tego jednego producenta.
Wszyscy mogą skorzystać z marki "Cyfrowa szkoła"
Resort edukacji nie wpadł na pomysł, by zarejestrować Cyfrową szkołę jako znak towarowy. Nie wykupił też domen internetowych zawierających tę nazwę. Wykorzystują to firmy, które mogą wprowadzać użytkowników w błąd - donosi Dziennik Gazeta Prawna.
– Nie ma co się dziwić temu, że firmy oferujące laptopy, netboooki czy tablety wykorzystują w swoich materiałach nazwę programu. Przecież w samym pilotażu „Cyfrowej szkoły” placówki mają otrzymać sprzęt wart 50 mln zł, a to łakomy kąsek – mówi "DGP" Piotr Peszko, autor bloga 2edu.pl. Zwraca jednocześnie uwagę, że winę za to zjawisko w dużej mierze ponosi samo Ministerstwo Edukacji. – Wystarczyło, by jeszcze zanim ogłosiło start programu, wydzierżawiło domeny internetowe z nazwami „Cyfrowa szkoła” i „e-podręczniki”, a także zarejestrowało odpowiedni znak towarowy – wyjaśnia.
MEN tłumaczy, że mógł uruchomić strony dopiero po rozpoczęciu programu. Nie było jednak przeszkód do wykupienia odpowiednich domen, które teraz kosztuje resort dużo więcej - za adres epodreczniki.pl MEN zapłaciło 4,5 tys. zł. MEN rozesłało komunikat do władz samorządowych informując je o praktykach stosowanych przez producentów sprzętu, może być już jednak za późno - wiele przetargów zostało już rozstrzygniętych. Więcej>>