Prawnicy nie mają wątpliwości, że każde orzeczenie dotyczące przeszukania jest bardzo ważne, bo wpływa na praktykę. Z danych Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów wynika, że w 2018 roku przeprowadzono przeszukania w dziewięciu sprawach, a w 2019 r. już w pięciu. Tyle, że przeszukanie w jednej sprawie może się odbywać u kilku przedsiębiorców, np. w sprawie zmowy przy sprzedaży ciężarówek DAF kontrolerzy przeszukali pięć firm. Wydany w sprawie T-Mobile wyrok Sądu Najwyższego jest zaś precedensowy. Sąd uznał, że recepcjonista czy ochroniarz nie jest osobą czynną do dokonywania czynności prawnych zgodnie z art. 97 kodeksu cywilnego.  Okazanie recepcjoniście legitymacji kontrolera UOKiK nie rozpoczyna więc przeszukania, ale ukazanie legitymacji osobom wyraźnie upoważnionym do reprezentowania spółki w razie kontroli. W praktyce firmy, które wynajmują pomieszczenia biurowe mogłoby świadomie opóźnić przeszukanie, a wręcz go uniknąć, co utrudniłoby, a nawet uniemożliwiłoby UOKiK, zdobycie dowodów w postępowaniu antymonopolowym. W przypadku T-Mobile, mimo że formalny moment wszczęcia kontroli został przesunięty, SN uznał że UOKiK może ukarać firmę za wcześniejszy brak współpracy.  - To jest bardzo ważne orzeczenie, które precyzuje, od którego momentu można mówić o "rozpoczęciu przeszukania", ale też za co można nałożyć karę - mówi Bernadeta Kasztelan-Świetlik, radca prawny, wspólnik w kancelarii GESSEL. Zaznacza jednak, że należy poczekać jeszcze na pisemne uzasadnienie. Niemniej wyrok ma znaczenie nie tylko w tej sprawie, ale również dla szeroko rozumianego obrotu gospodarczego.

Czytaj również: Przeszukanie firmy przez UOKiK pod większą kontrolą sądu >>

T-Mobile kontra UOKiK

Przyczyną sporu, który trafił do SN była decyzja prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ze stycznia 2010 r. nakładająca na spółkę T-Mobile (wcześniej Polska Telefonia Cyfrowa S.A.) karę w wysokości 123 mln złotych za brak współdziałania w czasie kontroli, a dokładnie utrudnianie rozpoczęcia kontroli zgodnie z art. 106 ustawy o ochronie konkurencji.  Chodziło głównie o uniemożliwienie kontaktu z osobą reprezentującą spółkę. Problem prawny sprowadzał się do pytania: Czy recepcjonistka biurowca jest osobą umocowaną, znajdującą się w lokalu przedsiębiorstwa, a recepcja lokalem do przyjmowania interesantów? Kiedy rozpoczyna się kontrola - czy od okazania legitymacji kontrolera jakiemukolwiek pracownikowi, czy tylko członkowi zarządu?

Czytaj w LEX: Kto może kontrolować podmioty w zakresie ochrony danych osobowych? >

Przebieg kontroli

Sąd Okręgowy w Warszawie - Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów ustalił, że kontrolerzy UOKIK pojawili się w recepcji budynku spółki w grudniu 2009 r. o godz. 10.10 Zgodnie z art. 105a ustawy o ochronie konkurencji powinni kontrolowanemu lub osobie przez niego upoważnionej pokazać upoważnienie i legitymację. W razie ich nieobecności robią to wobec tzw. osoby czynnej w lokalu przedsiębiorstwa (zgodnie z  art. 97 kc). Recepcjonistka Anna Z. próbowała się dodzwonić do sekretariatu członka zarządu, ale bezskutecznie. O 10.43 "zszedł z góry" Zbigniew K., pracownik spółki. Po okazaniu mu legitymacji przez kontrolerów, pracownik powiedział im, że muszą czekać na kogoś z kierownictwa. Dopiero o 11.20 kontrolerom wydano przepustki, o 11.35 trafili do biura prawnego, a 10 minut później spotkali się z członkiem zarządu.

UOKiK, uzasadniając tak wysoką karę podkreślał, że  i ochrona, i recepcjonistka, a następnie pracownicy spółki nie umożliwili kontrolującym dostania się do pomieszczeń biurowych spółki. UOKiK podkreślał, że od momentu zasygnalizowania obecności kontrolujących w budynku do wydania im przepustek i wpuszczenia na górę minęła ponad godzina. Ponadto po wpuszczeniu kontrolujących za bramki, towarzyszący im pracownik spółki oznajmił, że mają poczekać na korytarzu, aż sprawdzi, czy członkowie zarządu zakończyli już spotkanie. 

Pracownik firmy jest osobą czynną

Sąd okręgowy ustalił jednak, że recepcjonista, zatrudniony na umowie cywilnoprawnej, nie jest uprawniony do przyjmowania kontroli, nie jest osobą czynną w lokalu przedsiębiorcy, w rozumieniu art. 97 k.c. Uznał, że kontrola rozpoczęła się o godz. 10.43 w momencie okazania przez kontrolujących legitymacji służbowych Zbigniewowi K. - pracownikowi spółki. Przyznał, że istotnie spółka utrudniała rozpoczęcie kontroli, dostęp do dokumentów i przeszukanie. Kara była więc zasadna, gdyż powód - spółka T-Mobile - nie wywiązał się z obowiązku współpracy z kontrolerami. SO obniżył ją jednak z 123 milionów zł do 1 mln 230 tys. zł, czyli prawie o 99 proc. Uznał bowiem, że zachowanie spółki było prawidłowe do godz. 10:43, o braku współdziałania można więc mówić jedynie w zakresie 32 minut. A kontrola trwała dwa dni.

 


Sąd Apelacyjny W Warszawie, w wyniku złożenia dwóch apelacji, utrzymał karę w mocy. Uznał podobnie jak SO, że osoba czynna według k.c. to nie tylko pracownik zatrudniony na umowie o pracę. Wskazał, że należało sięgnąć do zapisów umowy recepcjonistki ze spółką. A na jej podstawie nie miała ona uprawnień nawet do odbioru korespondencji, więc kontrolerzy słusznie nie przedstawili jej swoich legitymacji. SA uznał więc, że początkiem kontroli było okazanie legitymacji pracownikowi, który "zszedł z góry", a był nim Zbigniew K. Sąd Apelacyjny uznał, że była to osoba czynna w lokalu przedsiębiorcy. Więcej o stanie faktycznym przeczytaj w LEX - wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 1 marca 2017 r. (VI ACa 1076/15).

SN: trafny wyrok, ale błędne uzasadnienie

Dwie strony złożyły skargi kasacyjne od tego wyroku do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN, podważając interpretację art. 97 k.c. Sąd Najwyższy utrzymał jednak w mocy orzeczenie sądu II instancji. Uznał je za słuszne, ale nie do końca zgodził się z uzasadnieniem. - Spółka miała rację twierdząc, iż sąd był niekonsekwentny w pewnym fragmencie wyroku - powiedział sędzia Paweł Książak. - Jest różnica między recepcjonistką a osobą, która "schodzi z góry" , ale nie znaczy to, iż trzeba przyjąć bez zastrzeżeń, że z definicji staje się ona czynnym pracownikiem. Zgodnie z art. 97 k.c. nie mamy do czynienia z domniemaniem pełnomocnictwa do występowania w imieniu spółki, ani z tzw. przedstawicielstwem ustawowym, lecz z regułą interpretacyjną nakazującą przyjąć, iż doszło do udzielenia pełnomocnictwa, jednak jedynie w wypadku spełnienia przesłanek ściśle określonych w art. 97 k.c. - dodał.  SN orzekł, że portier i recepcjonista nie mają upoważnienia do reprezentowania spółki, a recepcja nie jest lokalem przedsiębiorstwa, gdzie przyjmuje się klientów czy interesantów. - To nie jest miejsce do obsługiwania publiczności, gdzie dokonuje się czynności w imieniu przedsiębiorstwa - mówił sędzia sprawozdawca.


Z tego wynika, że kontrola nie mogła zacząć się w recepcji, ani w biurze ochrony. Rozpoczęła się dopiero, gdy kontrolerzy okazali dokumenty uprawniające do kontroli osobom, które były wyraźnie upoważnione do reprezentowania spółki w razie kontroli (w tym przypadku byli to pracownicy departamentu prawnego spółki). Nie oznacza to jednak, że prezes UOKiK nie może ukarać spółki za brak współpracy na wcześniejszym etapie.  Sąd Najwyższy stwierdził, że istotnie spółka zablokowała kontrolę UOKiK, uniemożliwiono bowiem rozpoczęcie kontroli w firmie, dlatego tak ważne było ustalenie od kiedy utrudnianie należy liczyć. W omawianym wypadku doszło więc do braku współdziałania przy wszczęciu kontroli, gdyż jeśli nie ma osoby uprawnionej w lokalu, to nie można wszcząć kontroli. Kontrolerzy chcieli rozmawiać z członkiem zarządu, ale nie byli do niego dopuszczani. W rezultacie po rozmowie ze Zbigniewem K. spółka powinna niezwłocznie skontaktować się z kontrolerami, a tego nie zrobiła. SN dodał też, że kara w wysokości  nieco ponad 1 miliona złotych  jest adekwatna, naruszenie trwało pół godziny, a sankcja spełnia rolę prewencyjną.

Wyrok ważny dla praktyki

To orzeczenie jest bardzo ważne - przyznają zgodnie prawnicy. - Dotychczas uznawano, że legitymację okazuje się osobie czynnej w lokalu, za którą uznawano tę, która zwyczajowo nawiązuje jako pierwsza kontakt w firmie. W sklepie będzie to sprzedawca, niekoniecznie właściciel, w firmie - recepcjonista, niekoniecznie członek zarządu  - tłumaczy Małgorzata Modzelewska de Raad, adwokat, partner w kancelarii Modzelewska & Paśnik. I dodaje że ważne jest to, że mimo inenego spojrzenia na art. 97 kc, orzeczenie nie pozbawi  UOKiK możliwości skutecznego zdobywania dowodów. Każde opóźnienie kontroli powoduje bowiem, że firma ma czas na zatarcie śladów. Bernadeta Kasztelan-Świetlik zauważa, że istotą kontroli antymonopolowej  jest działanie z zaskoczenia, żeby przedsiębiorca nie miał czasu na zniszczenie dowodów. Zauważa też, że ze sprawy płyną też inne wnioski dla przedsiębiorców. Ważne jest, aby firmy miały procedury postępowania w takich sprawach. - Modelowo powinno wyglądać to tak, że jeśli  firma wynajmuje biuro, to na wypadek kontroli powinna mieć przygotowaną odpowiednią procedurę. Dzięki temu pracownik recepcji ogólnej będzie wiedział, co ma robić i do kogo zadzwonić - podkreśla Bernadeta Kasztelan-Świetlik

UOKiK nie komentuje

UOKiK nie chce odnieść się do wyroku. - Do czasu zapoznania się z pisemnym stanowiskiem SN nie możemy komentować szczegółowo tej sprawy. Możemy jedynie powiedzieć, ze żałujemy, że nasza skarga kasacyjna została oddalona. Uważamy, że kara w obniżonej wysokości (tj. po obniżeniu jej przez SOKiK o 99 proc.  -do 1 mln 232 tys. złotych nie spełnia swojej podstawowej funkcji, czyli nie odstrasza dużych przedsiębiorców od tego rodzaju naruszeń - mówi Maciej Chmielowski z biura prasowego Urzędu.

Wyrok SN z 10 września 2019 r., sygnatura akt I NSK 46/18.