Wielu prawników ocenia stan Konstytucji radykalnie. Prof. Mirosław Wyrzykowski, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku uważa nawet, że Polska utraciła suwerenność państwową, bo nie jest państwem suwerennym, które konstytucyjne organy łamią własną konstytucję. Jego zdaniem, działo się to w różny sposób, choćby w kontekście prerogatyw prezydenckich.

Uzurpacja kompetencji głowy państwa

Na czym polegały naruszenia Prezydenta RP?  Chodzi po pierwsze o wyłączanie - także przez prezydenta -  instytucji, organów i procesów, które wiążą te instytucje. I po drugie, co ważniejsze, jak podkreśla prof. Wyrzykowski, metodą dekonstytucjonalizacji państwa konstytucyjngo była uzurpacja kompetencji.

Mieści się to w dwóch zjawiskach, które mają fundamentalne znaczenie dla rozumienia Konstytucji. Przykładem jest wypowiedź prezes Trybunału, że prerogatywa prezydenta jest królewska i święta.

Drugi element to wypowiedź wysokiego urzędnika prezydenta, która nigdy nie została zdementowana. Chodzi o zasadę legalizmu: organy państwa działają na podstawie i w granicach prawa. Urzędnik interpretuje ją w ten sposób: ” jeżeli ktoś wykracza poza, to nie ma zakazu działania poza granicami prawa, ponieważ jest nakaz działania w granicach prawa. Nie ma przepisu zakazującego działania poza prawem, bo jest nakaz działania w ramach prawa”.

Według prof. Wyrzykowskiego, nie ma prerogatyw, są akty urzędowe prezydenta, które są wykonywaniem kompetencji, czyli upoważnienia i zarazem zobowiązania do działania. Pojęcie prerogatywy jest pojęciem uzurpacji językowej, uzurpacji jurydycznej czy quasi jurydycznej, uzurpacji antykonstytucyjnej i uzurpacji, która niszczy kulturę prawną i kulturę konstytucyjną.

Podobny pogląd wyraża prof. Włodzimierz Wróbel, sędzia SN. Według sędziego, „święta prerogatywa prezydenta” nie ma uzasadnienia w polskim systemie prawnym. Jest to próba tworzenia państwa autorytarnego.

Dekonstytucjonalizacja wyborów

Według raportu Polskiego Towarzystwa Prawa Konstytucyjnego z 2023 pt. „ Stan przestrzegania Konstytucji RP w okresie IX kadencji Sejmu RP (2019–2023)”, charakterystyczną cechą ostatnich wyborów prezydenckich była ich dekonstytucjonalizacja. Miało to miejsce poprzez naruszenie art. 128 ust. 2 Konstytucji. Chodzi tu o terminy zarządzania wyborów, przy braku wprowadzenia stanu klęski żywiołowej, który umożliwiłby zgodną z Konstytucją zmianę terminu wyborów.

O ważności wyborów orzekała także Izba Sądu Najwyższego, składająca się z tzw. neo-sędziów, których status wzbudził i budzi powszechne wątpliwości również w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i i Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

- Wątpliwości budzi zarówno zasadność i legalność wprowadzenia stanu wyjątkowego na granicy wschodniej, jak również stanu epidemii w czasie pandemii Covid-19 zamiast jednego z uregulowanych w Konstytucji stanów nadzwyczajnych – podkreśla prof. dr hab. Monika Florczak-Wątor z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

 

Organy konstytucyjne nie sprostały

W lipcu 2024 roku Komisja Europejska opublikuje po raz piąty coroczny raport na temat praworządności w państwach członkowskich. W poprzednim Komisja oceniła praworządność w Polsce negatywnie: właściwie prawie żadne zalecenia Komisji nie zostały zrealizowane.

Zawiodła Krajowa Rada Sądownictwa. Nie broniła sędziów Igora Tulei czy Piotra Juszczyszyna oraz wielu innych przed atakami władzy wykonawczej. Wprost przeciwnie – nawet ich atakowała. Potwierdzeniem upolitycznienia KRS było wykluczenie jej w październiku 2021 r. z Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa (ENCJ) ze względu na brak niezależności od władzy ustawodawczej i wykonawczej oraz brak gwarancji wsparcia niezależności sądownictwa w Polsce.

Zawiodły takie organy konstytucyjne jak np. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. W latach 2019-2023 wielokrotnie podejmowała działania mające w rzeczywistości charakter cenzury bądź prowadzące do ograniczenia wolności wypowiedzi. W 2020 r. KRRiT wezwała stację TVN, by ta nie używała zwrotu „Trybunał Konstytucyjny Julii Przyłębskiej”, co może być odczytywane jako aspiracja Rady do prewencyjnej kontroli środków społecznego przekazu.

I nawet Rzecznik Praw Dziecka podejmował działania sprzeczne z interesem dzieci. Na przykład były już rzecznik Mikołaj Pawlak zasłynął z wypowiedzi na temat „tabletek na zmianę płci” i atakiem na byłego RPO Adama Bodnara za wsparcie deklaracji LGBT. Nowo wybrana rzeczniczka Monika Horna-Cieślak daje nadzieję na powrót tego organu na ścieżkę konstytucyjną.

 

Konstytucji nie obronił TK

Znamienne, że organ, który miał kontrolować przestrzeganie ustawy zasadniczej, sam uległ dalszej erozji. Świadczy o tym zarówno spadek pozytywnych ocen działalności w społeczeństwie, mniejsza liczba wpływających spraw, zwłaszcza inicjowanych pytaniem prawnym sądów, a także spadająca liczba orzeczeń, zwłaszcza w formie wyroku – czyli rozstrzygnięcia merytorycznego sprawy. A także i przede wszystkim orzecznictwo – antykonstytucyjne i antyunijne.

Precedensowe i budzące zasadnicze zastrzeżenia konstytucyjne były wyroki stwierdzające niezgodność Traktatów UE z Konstytucją, których tłem był spór o reformę wymiaru sprawiedliwości i instytucje UE.

Chodziło też o wstrzymanie postępowań przeciwko Polsce o naruszenie zasady rządów prawa. A zwłaszcza niedopuszczenie do stosowania konkretnych orzeczeń TSUE przez polskie sądy.

Jak ocenia dr hab. Jan Podkowik, adiunkt w Katedrze Prawa Konstytucyjnego na Wydziale Prawa i Administracji UW, paradoksem było to, że w ustnym uzasadnieniu jednego z tych  wyroków sprawozdawca wskazał, że TK nie wyklucza poddania w przyszłości ocenie konstytucyjności orzeczeń TSUE, łącznie z usunięciem ich z polskiego porządku prawnego.

 

Jeszcze rok niekonstytucyjny

- Nowa ustawa o TK może jednak w ogóle nie wejść w życie, już nawet pomijając weto prezydenta. Większość sędziów Trybunału Konstytucyjnego wybrana przez Sejm w poprzedniej kadencji będzie orzekać do drugiej połowy, albo nawet do końca 2025 roku – prognozuje prof. Wojciech Sadurski z Wydziału Prawa Uniwersytetu w Sydney.

- My z tym garbem będziemy się czołgać. Ekscesy będą się powtarzały, z tym, że nie będą to orzeczenia jednogłośne, lecz przyjmowane przez większość. Powoli ci pseudo-sędziowie będą odchodzić, ale powoli – mówi prof. Sadurski.

Są dwa  sposoby zarysowane w projekcie Fundacji Batorego, aby pozbyć się tych ułomności. Pierwszy, to poproszenie, aby sędziowie TK zechcieli zrezygnować z zajmowanego urzędu. A drugi, aby stawiać ich przed zespołami dyscyplinarnymi za przewinienia dyscyplinarne.

 

Kto ratował Konstytucję od naruszeń?

Zdaniem prawników na ratunek Konstytucji przyszło orzecznictwo trybunałów międzynarodowych. Dzięki Trybunałowi Sprawiedliwości UE i ETPCz zlikwidowano Izbę Dyscyplinarną SN, bo zasiadali w niej neo-sędziowie wadliwie wybrani przez neo-KRS. Konstytucję ratowali sędziowie, którzy stosowali orzecznictwo europejskie, narażając się na zawieszenie w czynnościach służbowych i kary dyscyplinarne.  

Stosowali też wobec paraliżu Trybunału Konstytucyjnego tzw. rozproszoną kontrolę konstytucyjności. W tym zakresie w świecie prawniczym nie ma jednak zgody.

- Trybunał Konstytucyjny jest tzw. negatywnym ustawodawcą, co oznacza, że ma prawo do usuwania niekonstytucyjnych przepisów z systemu prawnego. Broni zatem obywatela przed bezprawiem legislacyjnym, a orzeczenia mają moc równą ustawie. Podobnego skutku nie sposób osiągnąć w drodze tzw. rozproszonej kontroli konstytucyjności – uważa dr Tomasz Zalasiński, ale dodaje, że obecnie nie mamy jednak TK w kształcie ustrojowym znanym polskiej Konstytucji. Mamy instytucję, która nie mieści się w konstytucyjnej koncepcji podziału władzy. Wobec tego niezbędne jest odtworzenie TK jako organu niezawisłego i niezależnego stojącego na straży konstytucyjności ustaw.

Zdaniem prof. Wojciecha Sadurskiego, jeśli sędzia dostrzega, że jakiś przepis, który miałby zastosować, jest niezgodny z Konstytucją, to powinien ignorować ten przepis i stosować Konstytucję bezpośrednio.

- W tej chwili TK upiera się, że sędziowie powinni pytać Trybunał w razie wątpliwości. Nie ma podstaw do takiego monopolu - podkreśla.

Czy zmieniać teraz Konstytucję?

Skoro było tyle naruszeń i ustawa zasadnicza się nie obroniła, to może trzeba ją poprawić?

- Sięganie po nowelizację Konstytucji w każdym demokratycznym kraju jest zawsze kwestią doniosłą ustrojowo. Czterokrotne próby dokonania takich zamian w IX kadencji Sejmu nie można byłoby uznać – same w sobie – za nadmierne - uważa prof. Mirosław Granat, sędzia TK w stanie spoczynku.

Bardziej niepokojące - zdaniem prof. Granata - są jednak dwie inne tendencje. Po pierwsze, niekiedy tam, gdzie uruchomiono procedurę zmierzającą do zmiany Konstytucji, można uznać ją za przejaw instrumentalizacji prawa. Tak było z projektem, który przewidywał wprowadzenie jednorazowej, siedmioletniej kadencji Prezydenta RP. Modyfikować miał on treść art. 127 Konstytucji. Był propozycją zgłoszoną na kanwie prób wyjścia z sytuacji upływu pięcioletniej kadencji urzędującego prezydenta w trakcie pandemii koronowirusa, związany z chęcią uzyskania jednorazowego efektu, bez głębszej refleksji na temat skutków.

- Po drugie, co groźniejsze, faktyczne zmiany w treści norm konstytucyjnych odbywają się w drodze orzecznictwa sądowego, głównie Sądu Najwyższego czy TK w oderwaniu od pierwotnych założeń Konstytucji RP oraz faktycznego działania organów władzy publicznej. Dochodzi zatem do coraz głębszego rozejścia się tekstu Konstytucji z 1997 r. z praktyką ustrojową – podsumowuje prof. Granat.